Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

koła niedzielne

Dystans całkowity:1528.10 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:59:41
Średnia prędkość:25.60 km/h
Maksymalna prędkość:69.70 km/h
Suma podjazdów:5850 m
Maks. tętno maksymalne:198 (109 %)
Maks. tętno średnie:178 (98 %)
Suma kalorii:30533 kcal
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:89.89 km i 3h 30m
Więcej statystyk
  • DST 62.20km
  • Czas 02:33
  • VAVG 24.39km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 169 ( 93%)
  • HRavg 124 ( 68%)
  • Kalorie 1510kcal
  • Podjazdy 199m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa IV - lusterko i DK2

Czwartek, 12 marca 2015 · dodano: 13.03.2015 | Komentarze 9

















Wczesnym popołudniem otrzymałem upragnionego SMS, że pewna przesyłka oczekuje na mnie w paczkomacie przy ul Powstańców ( w Ząbkach). Czem prędzej, ale  i tak trochę późno, zebrałem się drogi i już po kilkunastu minutach majstrowałem przy Szaraku montując lusterko, które wydobyłem z paczki. Efekt końcowy uwieczniłem na zdjęciu.



Zrobiwszy zwrot w tył na lewo przemknąłem ulicami Wawy kierując się na Wesołą i Sulejówek. Jest tam sporo ulic z małym ruchem, którymi można wydostać się na drogi gminne. Nie obyło się bez kluczenia, ale w końcu dojechałem do Sulejówka. W międzyczasie testowałem lusterko dobierając przy okazji jego optymalne ustawienie. Jego zakup to strzał w dziesiątkę. Nawet nie wyobrażałem sobie o ile bardziej komfortowa można być jazda z takim małym udogodnieniem.  Już nie muszę nasłuchiwać, obracać głowy i zerkać do tyłu, zjeżdżając przy okazji z toru jazdy, czy nie nadciąga jakiś pojazd - rewelacja. Co prawda umiejscowienie lusterka jest optymalne, ale nie idealne. Przy chwycie na klamkach muszę nieco odchylać ramię, żeby zerknąć w lusterko, ale to jedyna niedogodność. No może poza tą, że ilekroć zatrzymywałem się to udem przestawiałem lusterko. W trzech pozostałych pozycjach, czyli: na lemondce, w dolnym i górnym chwycie widoczność w lusterku jest bardzo dobra. Na szczęście nie zdecydowałem się na mniejszy model Zefala - Spin, którego powierzchnia lustra byłaby chyba zbyt. 12 cm kwadratowych to mniej więcej tyle co powierzchnia dwóch palców. Nie wiem ile mógłbym w tym maleństwie zobaczyć. Tak natomiast wygląda w akcji Zefal Cyclop uchwycony gdzieś  w Wesołej.



Za Sulejówkiem obrałem kierunek na Długą Szlachecką, gdzie skręciłem w prawo, w stronę Wielgolasu Brzezińskiego. Po kilu kilometrach dojechałem do DK2 i rozpocząłem jazdę w kierunku Wawy. Tak szybko jak wjechałem, równie szybko ją opuściłem. Otrąbiony przez kilka Tirów (nie było pobocza) zorientowałem się, mimo zmierzchu, że po drugiej stronie drogi jest wredny CPR. Dojazd po nim do Wawy był koszmarem. Mordęga trwała aż do Zakrętu. Mimo, że nawierzchnia nie była najgorsza, bo z fazowanej kostki, to mnogość wyjazdów z posesji i drobnych skrzyżowań przyprawiał o ból głowy przez ciągłe poprzeczne nierówności krawężnikowe. Jednak gorsze było to, że jadąc po lewej stronie DK2 narażałem się na ciągłe oślepianie reflektorami nieprzerwanego  sznura pojazdów ciągnących ze stolicy. Przez to dość słabo widziałem nawierzchnię CPR i nie chcąc narazić się na wjazd w jakiś dół, przeszkodę lub cyklistę bez oświetlenia, a zdarzyli się tacy, musiałem zwolnić do ok. 20-22kmh. CPR skończył sie w Zakręcie. Od razu wjechałem na "dwójkę", która stała się drogą dwujezdniową, z zamiarem dojechania do zjazdu w ul. Powszechną. Szybko zmieniłem zdanie po tym jak gość w czarnym pickupie złożył mi lusterko w druga stronę. Straciłem rezon i zjechałem na pierwszych światłach kulając się do bazy po osiedlowych, już całkiem znanych trasach.
Wypiłem 0,5 l wody i zjadłem 1 baton musli oraz 100g chałwy, która dała mi sporo energii.

A poniżej trasa wygenerowana w RwGPS




  • DST 51.40km
  • Czas 02:11
  • VAVG 23.54km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 157 ( 86%)
  • HRavg 115 ( 63%)
  • Kalorie 1100kcal
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa II

Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 6

Drugi dzień szwendania się po okolicy (stolycy). Dzisiejszym celem było sprawdzenie wylotu na Lublin jako potencjalnego kierunku weekendowej jazdy. Dojazd do DK17 nie przysporzył żadnych kłopotów poza wszędobylskimi DDR, czasem podłej jakości. Żeby zadośćuczynić Strusiowi "obfociłem" przecudownej urody budynek sakralny.

 

Wylot na Lublin znalazłem bez problemu. Pobocze było tak szerokie, że niektórzy kierowcy brali je za dodatkowy pas ruchu. Mimo kawalkady aut ciągnących w obu kierunkach jechało się komfortowo. Spodobała mi się obwodnica Wiązownej. Takie znaki powinny stać na innych obwodnicach miast.



Po skręceniu w kierunku Józefowa bajka się skończyła. Miejscowość uraczyła mnie debilnymi CPR z moją ulubioną kombinacją znaków na wielu pseudoskrzyżowaniach.



Czarę goryczy przelały drzewa "wyrastające" nagle z DDR. I nie był to odosobniony przypadek. Józefów, dziękuję, więcej się tu nie pojawię.



Po wjeździe na DW 801 myślałem już tylko o powrocie do bazy. Miałem wjechać do Wawy i zaliczyć przejazd po Pradze, ale zabiła mnie organizacja ruchu w pobliżu Mostu Siekierkowskiego. DDR " nagle" się skończyła i nijak nie można było wjechać na drogę w kierunku centrum. Klucząc skierowałem się w końcu najkrótszą drogą do bazy. Dobiły mnie szprychy "cykające" co jakiś czas w tylnym kole. Serwisant przekładając obręcz chyba za słabo je naciągnął. Na dodatek koło dostało "bicia" na ok. 1-2mm. Kurwica osiągnęła apogeum. Ze stara obreczą przejechałem ponad 15tkm i koło nie zcentrowało się ani trochę, a dostało nieźle w kość. Tutaj wystarczyło 100km i już jest źle. Na gwałt będę szukał serwisu w Wawie, który sprawdzi i zrobi mi koło do piątku. Inaczej przepadną moje weekendowe plany.
KUUUUUU.....WA !!!!




  • DST 72.10km
  • Czas 02:42
  • VAVG 26.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa I

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 8

Z powodu spraw służbowych na 2 tygodnie jestem zmuszony przemieścić się do stolycy. Korzystając z okazji postanowiłem zorganizować sobie obóz kondycyjny i zabrałem Szaraka. Podróżował jak król, bo jechał sam jeden na bagażniku. 



Na drugi dzień, od razu po obiedzie, wyszykowałem się i ruszyłem na trasę. Miałem w końcu sposobność, żeby przetestować lemondkę oraz sprawdzić jak sprawuje się tylne koło z nową obręczą. Trasa była zaplanowana dobrze, ale od razu na samym początku pojawiły się trudności. Z powodu jakiegoś remontu musiałem szukać objazdu.



Jako biegły nawigator obrałem kurs na azymut i wkrótce wylądowałem w lesie na drodze średnio przystosowanej dla Szaraka. Było błoto, piach itp ale daliśmy radę.



Co prawda droga wkrótce znowu się skończyła przecięta torowiskiem,



ale drobna korekta kursu doprowadziła mnie w końcu do cywilizacji, czyli DW 631, którą prawdę mówiąc miałem unikać jak ognia.



Obok biegła nowa obrzydliwa DDR, którą dojechałem do skrzyżowania z DW 634. DDR się skończyła i wjechałem na jezdnię wlokąc się w korku i wdychając spaliny. Do Zielonki ślimaczyłem się głownie za błękitnym Audi SQ5, widocznym na zdjęciu, z którego rur wydobywała się nieznośna mieszanka odorów.


Gehenna skończyła się za Zielonką. Zjechałem na drogi gminne i mogłem rozkoszować się jazdą na lemondce. Muszę tylko jeszcze przekręcić obydwa ramiona do środka i powinno być ok. Samoróbka gdzieś w drodze do Poświętnego.



Bez żadnych przygód dojechałem do Stanisławowa i DW 637 wróciłem do bazy. Trochę byłem skołowany kiedy zobaczyłem znaki kilometrażowe, ale okazało się, że w moim przypadku przekłamują o ok. 13km.



Brak danych z pulsometru, bo byłem trochę zakręcony i nie zauważyłem, że mam założony zegarek "garniturowy", który nijak nie zsynchronizuje się z opaską. Efektem była trochę zbyt szybka jazda, po części spowodowana również wolnym tempem na początku.
Koło chyba ok, nic nie skrzypiało i nie trzeszczało.




  • DST 100.37km
  • Czas 03:45
  • VAVG 26.77km/h
  • VMAX 45.62km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 198 (109%)
  • HRavg 139 ( 76%)
  • Kalorie 2661kcal
  • Podjazdy 441m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Renice

Niedziela, 1 marca 2015 · dodano: 01.03.2015 | Komentarze 6

Zakup etrexa w Gorzowie nie wypalił, bo nie udało mi się zgrać ze sprzedającym odnośnie godziny spotkania. W sumie wyszło mi to na dobre, przy dzisiejszej pogodzie zajechałbym się zanim dotarłbym do Gorzowa. Poza tym mogłem kupić rzeczy, któe są również na mojej liście, a które są potrzebniejsze na dłuższe wypady t.j. lemondka i dzownek, który będę w końcu mógł zamontować do Szaraka. Po wczorajszej obsłudze przed dzisiejszą jazdą okazało się również, że tylna obręcz jest już mocno zajechana. W ogóle nie kontrolowałem zużycia i nie wiem nawet kiedy zniknęły znaczniki oznaczajace zbliżający się koniec obręczy. Na ddoatek na rancie jest wyczywalna wklęsłość, którą pewnie powiększa wygięcie ścianki spowodowane naporem opony. Tak że na listę trafiła nowa. Spróbuję kupić taką samą, choć jest kłopot z dostępnością, DT RR415 ciężko kupić, za to nie problemu z jej następcą RR440. Co prawda jest trochę cięższa, oferując za to w zamian powiększoną szerokość i podwyższony o 20kg limit wagi rowerzysty, z 90 do 110. Nie powinno być tez problemu z przeplotem nowej obręczy bo jest tylko o 0,2mm wyższa niż RR415. Szprychy powinne podpasować.
Dzisiejszy wypad zaplanowałem specjalnie pod prognozy. Pojechałem do Renic, na południe, żeby później wrócić do domu z wiatrem, który miał się wzmagać im bliżej było do południa. Wszytko wyszło tak jak chciałem.
Wyruszyłem z domu ok. 07:30. Od razu oberwałem silnym wmordewindem i tak było aż do celu. Cały czas pod wiatr. Flagi przy wyjeździe z Pyrzyc mocno furkotały.



Od samego początku nie zamierzałem walczyć z wiatrem. Jechałem spokojnie oszczedzając siły na powrót, bo miało się dziać. Za Pyrzycami zrobiłem sobie sikstop przy wiacie przystankowej. Podjadłem, popiłem i pojechałem dalej.



Dojeżdżając do Lipian postanowiłem przetestować Szaraka na kostce brukowej. Rower zdał test wyśmienicie. Jechało się o wiele lepiej niż na Speederze. Pedałowanie było płynne, a lekkie wstrząsy przenosiły sie tylko na ręce. Bezproblemowo dojechałem do Renic i zajechałem do Autoportu. Trasa zajęła mi ponad 2h i 15min nie licząc ok. 15 min przerwy. Średnia nie powalała, było coś ok. 22km/h, ale to nic. Tętno średnie wyniosło 126.

Zamówiłem sobie herbatę i szarlotkę i zmarudziłem tak prawie pół godziny czekając na pogorszenie się aury, zwłaszcza silniejszy wiatr, który w drodze powrotnej miał byc moim sprzymierzeńcem. W relaksie przeszkadzał mi wszechobecny zapach przepalonego oleju wypełniający całe wnętrze.


Przed startem wkierunku Stargardu pochłonąłem jeszcze cała chałwę. Dobrze wspominam te łakocie z PK za Rzeszowem. Poprawiły mi wtedy nastrój i dały sporo enegii na końcówkę.
I w istocie wiatr był ze mną :-D Kiedy niebo zaciągnęło się chmurami ja gnałem już w kierunku domu niesiony mocnymi podmuchami. Kuriozalne było to, że kiedy łapałem kierownicę w górnym chwycie to prędkość wzrastała. Tak to jest jak plecy robią z żagiel ;-) Mimo napinki był czas na kilka fotek. Poniżej wesołe głazy przy "starej" DK 3 za Mielęcinem.



Przez większość drogi do Stargardu prędkość oscylowała w okolicach 40km/h. To się nazywa prędkość przelotowa. Przy wjeździe do Pyrzyc było lekko z górki dlatego był nawet szybciej.



W Pyrzycach czekał mnie przykry obowiązek. Musiałem pokonać je jadąc częściowo po czymś co jest niby DDR.



Po kilku minutach Pyrzyce były tylko przykrym wspomnieniem. NIe zwlaniając tempa gnałem w kierunku domu. Przeholowałem trochę w wąwozie. Przeceniłem swoje możliwości, na dodatek wiatr mnie tam nie wspomagał. Skończyło się tętnem pod 200 i odcięciem. Doszedłem do siebie na przejeździe kolejowym. Od razu wróciły wspomnienia z BBT kiedy przegiąłem od startu gnając z Hipkami. Tak samo jak wtedy pulsometr pipczał cały czas, a tętno szalało. Na szczęście ttym razem miałem ok. 15km do domu i się nie oszczędzałem. Humor popsuł mi na chwilę palant w SUV-ie Peugota, który wyprzedzając omal nie zmiótł mnie z drogi. Puściłem w jego kierunku wiązankę h..ów, ku..ew i innych najgorszych. Okazało się, że zatrzymał się kilkaset metrów dalej w Kluczewie. Nie wiedziałem jednak co miałbym mu zrobić, może będzie okazja przeprowadzić z nim pogadnakę kiedy indziej. Bardziej zależało mi, żeby zdążyć do domu do godz. 12:00. Mimo wszytko zrobiłem w przelocie zdjęcie auta palanta.



Na koniec tradycyjnie już fotka przy cukierniczce. Jazda się udała to i humor dopisywał.



Pod domem zameldowałem się niecałe 90 minut od wyjazdu z Renic. Średnia wyszła przednia, choć była okupiona sporym wysiłkiem. Dzień wcześniej myślałem, żeby skoczyć może do Świnoujścia, ale doszedłem do wniosku, że byłoby za blisko i nie opłacało się wydawać kasy na powrotny pociąg. Gdyby tak Bornholm miał połączeniem z lądem ;-)
Droga powrotna to średnia ok. 34km/h i zawdzięczam ją wiatrowi. Nie wiem jak można tak gnać w normalnych warunkach, choć jak mnie pamięć nie myli to na BBT pierwsze 120km było tylko trochę wolniejsze ;-) 
Wypiłem 0,7 l wody i jedną herbatę.
Zjadłem musli z sokiem (to w domu przed wyjazdem), paczkę sezamków, szarlotkę i chałwę (100g). W sumie nie aż tak dużo. To po części tłumaczy wilczy apetyt, który ogarnął mnie w domu ;-)

Z braku navi i z powodu niedziałjącego ST muszę się posiłkować mapką z RWGps.








  • DST 24.17km
  • Czas 00:57
  • VAVG 25.44km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD przez Giżynek

Środa, 25 lutego 2015 · dodano: 25.02.2015 | Komentarze 0

Nieco dłuższe DPD. Junior siedzi w domu dlatego mogłem do pracy pojechać rowerem ;-)


Kategoria DPD, koła niedzielne


  • DST 87.12km
  • Czas 03:17
  • VAVG 26.53km/h
  • VMAX 42.40km/h
  • Temperatura 2.0°C
  • HRmax 170 ( 93%)
  • HRavg 134 ( 74%)
  • Kalorie 2170kcal
  • Podjazdy 322m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

TdM plus

Niedziela, 22 lutego 2015 · dodano: 22.02.2015 | Komentarze 6

Tytuł skrótem, żeby nie posądzono mnie o plagiat ;-)
Do wyjazdu zbierałem się chyba 2 godziny i w końcu ok. 09:30 wystartowałem. Postanowiłem objechać Miedwie dokładając w miarę możliwości kilka km pod warunkiem dobrego samopoczucia. Dokładanie km zacząłem od początku. Pojechałem przez Golczewo i Giżynek. Na standardową trasę wróciłem jadąc ul. Spokojna obok cmentarza. Już wkrótce na kilka miesięcy zostanie ona wyłączona z ruchu. We wrześniu  będzie można tam pomknąć po nowej DDR :-D.



Jadąc Szczecińską zauważyłem rowerzystów zjeżdżających się na zbiórkę na ul. Wielkopolskiej, na 10:00. 
Podróż do Pyrzyc odbyła się bez historii. Na odnotowanie zasługuje jedynie wiatr, który dawał się we znaki do samego miasteczka. Bardzo brakuje mi lemondki. Dłuższa jazda w dolnym chwycie powoduje u mnie ból karku :-(
Jako, że czułem się dobrze postanowiłem nieco dołożyć kilka dalszych km. Zatrzymuję się na moment w Pyrzycach, żeby przestudiować nowy wariant trasy i dać znać Kasi, że zmieniam nieco plan jazdy. 



Szybka decyzja i obieram kurs na Lubiatowo. Jedzie się wyśmienicie. W końcu wiatr w plecy, na dodatek Sportstracker załapał fixa, tak że udało się nagrać ok. 28 km trasy :-) Chyba przesadzam z prędkością, bo zaczynam odczuwać odcięcie. Prowiant wzięty na drogę jest ubogi, dlatego w Lubiatowie zajeżdżam do sklepu. Niestety wybór batonów jest niemal żaden, co innego piwa, z czego chętnie korzystają "lokalsi".



W sumie bez obaw zostawiam Szaraka pod sklepem zaopatrując się w paszę pod postacią 4 paczek sezamków. Już zapomniałem jak dobrze mi wchodzą w czasie jazdy i daja kopa ;-) Dwa opakowania pochłaniam od razu. Wyrzucając papierki moim oczom ukazuje się "czerwona strzała" miejscowego.



Dalsza droga do Obrytej szarpana, głównie za sprawą zniszczonego asfaltu. Czasem trzeba było jechać lewą stroną jezdni, bo prawa średnio nadawała się do jazdy. W Obrytej zaczyna działać "sezamek power", poprawia się asfalt więc przyśpieszam i szybciej niż zamierzałem jadę w kierunku domu. Mimo zmęczenia nie zwalniam tempa i dokładnie o 13:00, tak jak chciałem, melduję się pod domem.
Jechało się dużo lepiej niż tydzień temu. Banan nie schodził mi z twarzy od Obrytej do samego domu. Jak że inaczej niż w minioną niedzielę. Trzeba się będzie chyba w końcu porwać na jakąś 200km.



Dokuczał mi jedynie cieknący nos. Moim marzeniem był  ssak w rodzaju takich jakie używają stomatolodzy, tyle, że dwudrożny. Próbowałem pociągać nosem, ale był niewydajny. Wybawieniem okazały się moje dość chłonne rękawiczki, które w trakcie jazdy przemianowałem na smarkawiczki ;-)
W trasie zjadłem 3 batony, 2 paczki sezamków i wypiłem 0,8 litra wody.





  • DST 68.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 27.95km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 170 ( 93%)
  • HRavg 140 ( 77%)
  • Kalorie 1668kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nareszcie w domu

Niedziela, 6 lipca 2014 · dodano: 06.07.2014 | Komentarze 0

Po kilku tygodniach na obczyźnie w końcu jazda po polskich szosach. Miałem już serdecznie dość niemieckich DDR Dolnej Saksonii. Świetnie nadają się w większości przypadków do turystyki rowerowej, do mojego typu jazdy już raczej nie bardzo.
Tradycyjnie juz objechałem jez. Miedwie, ale tym razem w drugą stronę. Chciałem w miarę wcześnie pokonać odcinek w Zieleniewie i Morzyczynie, żeby zdążyć przed tłumami śpieszącymi nad Miedwie. Wiało trochę z SW. Droga od Kobylanki do Pyrzyc pod wiatr. Było dość ciepło, chociaż w czasie nie było to odczuwalne mimo, że termometr wskazywał w porywach od 28-33 stopni. Dbałem tylko, żeby uzupełniać czynnik chłodzący - wodę. PO nawrocie w Pyrzycach droga do domu przeważnie z wiatrem w plecy. Udało się nawet wykręcić niezłą jak na mnie średnią, 28km/h, która w Sportrackerze spadła o 0,1 pod samym domem. Co za pech ;-)
W czasie jazdy wypiłem 1,5 wody i nic nie jadłem. 
Tętno dosyć wysokie, ale już dawno nie jeździłem szybciej niż tempem turystycznym. Za kilka dni powinno się unormować.