Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:540.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:21:31
Średnia prędkość:25.10 km/h
Maksymalna prędkość:47.00 km/h
Suma podjazdów:1852 m
Maks. tętno maksymalne:180 (99 %)
Maks. tętno średnie:178 (98 %)
Suma kalorii:10391 kcal
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:108.00 km i 4h 18m
Więcej statystyk
  • DST 59.70km
  • Czas 02:03
  • VAVG 29.12km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 175 ( 96%)
  • HRavg 132 ( 72%)
  • Kalorie 1200kcal
  • Podjazdy 252m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

SICC I

Wtorek, 30 czerwca 2015 · dodano: 08.07.2015 | Komentarze 0

STRAVA




  • DST 184.00km
  • Czas 07:30
  • VAVG 24.53km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 161 ( 88%)
  • HRavg 128 ( 70%)
  • Kalorie 4300kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tourek de France

Sobota, 27 czerwca 2015 · dodano: 28.06.2015 | Komentarze 7

Pierwsza, w miarę długa trasa w nowym miejscu. Dawno nie jeździłem większych dystansów dlatego darowałem sobie, w miarę możliwości, szybsze tempo, oraz odpuściłem trasę ponad 300km.Obrałem kierunek południowy, żeby jak najszybciej znaleźć się we Francji. Chciałem przekonać się jak wyglądają tam sprawy z perspektywy siodełka. 
Początek jazdy to mozolne przedzieranie się przez gąszcz uliczek, skrzyżowań równorzędnych po nie zawsze dobrej nawierzchni. Na domiar złego jazda lekko pod górę. Już na początku miałem dość. W ciągu godziny udało mi się przejechać zaledwie 20km.



No, ale koszulka zobowiązuje ;-) Chociaż wybrałem chyba zbyt obcisłą, bo nie zwisała na mnie jak flak jak gdzieś widziałem u kogoś na fotografii ;-D
Do kreślenia śladu użyłem broutera. Tylko raz się nie sprawdził kierując mnie gdzieś na granicy na gównianą, dosłownie i w przenośni, drogę.



Przebiegała obok pastwisk i była upstrzona krowim plackami. Musiałem znacznie zwolnić, żeby rozbrygi nie przykleiły mi się do pleców. Na końcu przeprawy oczyściłem rower patykiem i ruszyłem w dalszą drogę.
Francja okazała się inną bajka rowerową niż Walonia. Lepsze asfalty, w większości bardzo dobrze utrzymane DDR i większa kultura kierowców.

Po jakimś czasie zajeżdżam do Maubeuge. Miasteczko wygląda ciekawie. Kiedyś było twierdzą, sta mnóstwo pozostałości fortyfikacji. Będę musiał nawiedzić je z rodziną.



Dalej kieruję się na Valenciennes.

W Bavay część mojej trasy pokrywa się z przebiegiem tegorocznego TdF, jakieś całe 800 metrów ;-) Płasko nie jest, trasa jest w części upstrzona znienawidzonymi przeze mnie hopkami.



Krajobraz urozmaicają różnej maści bunkry, których mijam sporo po drodze.



Przejazd przez Valenciennes w dużej mierze po DDR, która będzie mi towarzyszyć na sporej części trasy do Roubaix.




Na zdjęciu powyżej to nie pas awaryjny, ale DDR. Co jakiś czas była oznaczona, a wszystkie przejazdy pomalowane w zieloną szachownicę. Po drodze robię postój. Smaruję się kremem z filtrem, bo słońce zaczyna dopiekać. Zamiast 21 na termometrach pokazuje się 27 stopni. 

Bez żadnych przygód dojeżdżam do Roubaix. Niestety nie jest mi dane wjechać na Velodrom, bo trwa tam jakiś zlot i o wjechaniu, choćby na minutę, nie ma mowy. Chcą mnie kasować za wstęp za bliżej nieokreśloną ilość Euro. Pozostaje mi tylko zrobić kilka fotek zza płota.

Wjazd na Velodrom.



Nowy Velodrom.



Stary Velodrom widziany zza płota.




W międzyczasie robię sobie przerwę w alei, którą pro dojeżdżają do mety na Velodromie.



Droga powrotna do bazy po niemal najkrótszej linii z zahaczeniem o Tournai. Trochę czasu zmarudziłem na uliczkach tego uroczego miasta.



Tempo jazdy obniżyło mi też zdarzenie z podnoszącym się mostem przez który musiałem szukać objazdu. 



A oto "sprawca" całego zamieszania.



Końcówka to monotonna jazda o suchym pysku. Na drogę zabrałem 2,5 litra płynów i nie wystarczyło do końca. 
Na przyszły weekend planuję "górskie" zmagania w Fumay. Całkiem fajne tereny tylko 100km od bazy.




  • DST 94.00km
  • Czas 04:21
  • VAVG 21.61km/h
  • Sprzęt TREK 7300
  • Aktywność Jazda na rowerze

HPH (hotel-praca-hotel)

Piątek, 26 czerwca 2015 · dodano: 28.06.2015 | Komentarze 0

Zbiorówka za 6 dni.




  • DST 146.30km
  • Czas 05:32
  • VAVG 26.44km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 180 ( 99%)
  • HRavg 130 ( 71%)
  • Kalorie 3481kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Atak na Panoramę

Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 06.06.2015 | Komentarze 7

Nie do końca udany, mogło być lepiej, ale na dojeździe było kilka segmentów, które ciężko było mi odpuścić. Zwłaszcza ten na DK10 w stronę Szczecina, gdzie Michuss pędził ze średnią niemal 33km/h.
Mimo wszystko udało mi się na segmencie do Panoramy załapać do "Top 10" - jestem pośród kosów ;-D Reszta drogi to po prostu kręcenie km, choć muszę przyznać, że odcinek DK 31 i DW 122 są całkiem urokliwe. Docelowo trasa miała liczyć ponad 190km, ale na około 80km jazdy miałem już trochę dość. Formy brak, dlatego skorzystałem z okazji i skróciłem przejazd w Baniach kierując się przez Pyrzyce prosto do bazy.

Pobudka o 04:00. Chciałem w miarę wcześnie pojawić się na podjeździe do Panoramy, żeby uniknąć zwiększonego ruchu samochodowego. Podgrzałem sobie na patelni pół paczki makaronu, który ugotowałem dzień wcześniej i mimo protestów żołądka zjadłem wszystko:-) Ociągałem się z wyjazdem czekając na ocieplenie, w końcu ok. 05:30 wyruszyłem. Po drodze przejechałem przez miasto, bo gdzieś tam czekał na mnie legendarny stargardzki KOM, całe 100m sprintu pod 1% hopkę. Drugi segment czekał na kładce nad S-10, tu juz ok. 200m i grubo ponad 3%. Mimo napinki nie udało się zdobyć KOM-a, STRAVA nie zaliczyła ;-D. Wjeżdżając na DK10 skojarzyłem, że gdzieś tutaj też jest jakiś segment, na którym Michuss pędził ze średnią niemal 33km/h. Podjąłem rękawicę i mimo, że wystartowałem kilkaset metrów za późno udało się zrobić dobry wynik. Na światłach w Płoni byłem już tak styrany, że chciałem sobie odpuścić danie główne. Zajechałem jednak na Shella, odsapnąłem i przy okazji chciałem wypić espresso, bo mulił mnie żołądek po opchaniu się makaronem. Espresso nie było, ale dałem radę. Zabrałem kubek kiedy maszyna dolewała wodę do ekstraktu. Smak to miało podły, ale pomogło. 
Za jakiś czas dojechałem w końcu do świateł przed skrętem do Panoramy. Żeby jakoś zwiększyć szanse na pierwszą dziesiątkę odchudziłem Szaraka, picie miałem tylko w jednym bidonie. Resztę miałem rozrobić później z prochów, które wiozłem w kieszonce. Nie wziąłem torby podsiodłowej, przedniej lampki, a przed atakiem zdjąłem rękawki i kamizelkę odblaskową, żeby się nie przegrzać. Byłem prawie gotowy ;-)


 
Zielone światło i naprzód. Początek jest łatwy, bo płaski. Jednak kiedy zaczyna się robić stromiej dostaję w twarz halnym. Na dokładkę jest duży ruch i auta spychają mnie do krawężnika, gdzie jest sporo poprzecznych nierówności. Cały czas jadę na siedząco, stawanie w moim przypadku nigdy nie pomagało na podjazdach. Po kilku minutach dojeżdżam dość styrany do ronda. Chwila na odspanięcie i zjeżdżam. 
Dalsza droga prowadzi do Gryfina, jednak dojeżdżam tam przez Radziszewo i Gardno. Wcześniej zajeżdżam do sklepu, kupuję wodę, rozrabiam izotonik i smaruję się kremem z filtrem. Pan z Żabki mówi, że dobrze zrobiłem, bo ma dzisiaj grzać.



Za Gryfinem zaczynam słabnąć. rak regularnego jeżdżenia źle wpływa na formę. Decyduję się skrócić trasę. Przed Widuchową dokonuję przeliczeń trasy.



Wcześniej na trasie dojeżdżam do jakiegoś bikera licząc, że może trochę powiozę mu się na kole. Ma spore gabaryty, była sznsa na skuteczna ochronę, ale nadzieje były płonne. Jak już go dogoniłem to skręcił w kierunku Bani.



Po jakimś czasie zjechałem z DK31 na DW122. Początek nie był najlepszy, trafiły się dwie sekcje bruku i gorszy asfalt, ale większość trasy to asfalt prima sort ;-) W jednej z wiosek przymusowy postój przy zamkniętym szlabanie wykorzystałem do zmniejszenia ciśnienia w pęcherzu.



W Baniach kolejny postój pod sklepem. Napoiłem się sokiem pomidorowym o dosmarowałem ciało kremem. Jazda pod wiatr trochę mnie wymęczyła, ale krótka przerwa w cieniu dała sporo wytchnienia.



Smarując nogi doszedłem do wniosku, że moje owłosienie mogłoby dać mi statut honorowego członka klubu kolarskiego "Włochate Giry".



Końcówka od Pyrzyc upłynęła na jeździe w spokojnym tempie. Zaczęło mnie ssać z głodu, a nie chciałem już zapychać się batonami. Przy okazji nie mogłem pojąć jak niektórym mogą przeszkadzać przydrożne drzewa, dają tak kojący cień ;-)


Zaskoczeniem była awaria dętki niecałe 2km przed domem. Zbyt mocno dokręciłem nakrętkę na gwincie zaworu i dętka poddała się tuż u jego nasady. Po 15 min i 180 machnięciach pompką w końcu dokulałem się do domu.
 

STRAVA





  • DST 56.00km
  • Czas 02:05
  • VAVG 26.88km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 133 ( 73%)
  • HRavg 178 ( 98%)
  • Kalorie 1410kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedźwiedź

Czwartek, 4 czerwca 2015 · dodano: 04.06.2015 | Komentarze 0

Z braku laku dobre i te kilka km :-(

Jak ta "czerwona fala" na Szczecińskiej i " święte krowy" na DDR pomiędzy Stargardem i Jęczydołem zabijają średnią ;-) 
A tak w ogóle to w sumie cud, że wyszedłem cało z jazdy na tym odcinku DDR. Przypomniałem sobie dlaczego można tam jeździć tylko wcześnie rano. Wiatr NE skutecznie hamował moje zapędy w drodze powrotnej.



Kategoria koła niedzielne