Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2015

Dystans całkowity:331.91 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:43
Średnia prędkość:26.10 km/h
Maksymalna prędkość:41.23 km/h
Suma podjazdów:367 m
Maks. tętno maksymalne:172 (95 %)
Maks. tętno średnie:138 (76 %)
Suma kalorii:6771 kcal
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:55.32 km i 2h 07m
Więcej statystyk
  • DST 72.54km
  • Czas 02:43
  • VAVG 26.70km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 172 ( 95%)
  • HRavg 138 ( 76%)
  • Kalorie 1968kcal
  • Podjazdy 367m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Miedwie +

Wtorek, 27 stycznia 2015 · dodano: 27.01.2015 | Komentarze 2

Korzystając z wolnego i braku obowiązków w końcu objechałem Miedwie, po raz pierwszy w tym roku. Nie zniechęciła mnie aura. Mimo, że drogi były mokre po całonocnych opadach deszczu ze śniegiem, było zimno i wiało. Dość sprawnie przemieściłem się do Pyrzyc. Byłem zaskoczony bardzo dużym ruchem pojazdów, ciężarówek jeździło co nie miara. Czułem się jak na DK10. Zachodni wiatr zbytnio nie przeszkadzał. Na przejeździe kolejowym w Pyrzycach usunięto znak STOP, czyżby pierwsze oznaki likwidacji linii kolejowej?



Znak STOP zniknął również na przejeździe pomiędzy Obrytą a Okunicą. Po wjechaniu na "starą" DK3 wiatr zaczął utrudniać jazdę. Samochodów było jeszcze więcej, na szczęście sytuację ratowało pobocze.



Tempo trochę spadło, zaczynałem się przegrzewać. "Forumowa" bluza pod kurtką nie należy do najlepiej oddychających. Dobrze, że miałem na sobie koszulkę z merynosem. Mimo przepocenia grzała bardzo dobrze. Przed dojazdem do Starego Czarnowa zaliczyłęm jeden z dwóch "poważnych" podjazdów na trasie. 



Całe 800 m i ok. 3%. W samej miejscowości zrobiłem "selfie" ze stacją Orlenu w tle. Pewnego razu Wąski z Michussem za nic nie chcieli stamtąd wyjść, żeby ruszyć w dalszą drogę kiedy robiliśmy przelot z Koła.



Po zjeździe w kierunku Kołbacza wiatr przestał przeszkadzać. Nie zatrzymując się uwieczniłem na zdjęciu jeden z ciekawszych zabytków z naszej okolicy.


Za moment "atakowałem" już hopkę treningową, jednak z braku czasu skończyło się na jednym przejeździe.



Za szczytem wzniesienia wyprzedził mnie ciągnik. Gnał ponad 45km/h. Skorzystałem z podwózki. Chciałem także uwiecznić go na zdjęciu. Przez zabawę z wyciąganiem telefonu odjechał mi i tyle go widziałem :-(



Mijając Miedwie postanowiłem, że pojadę do domu przez Skalin, zawsze to kilka km więcej. Przy okazji zaliczyłem mekkę szosowych masochistów w Kunowie. Trudno o gorszy asfalt w okolicy.



Do tego momentu nogi były w miarę czyste. Wystarczył przejazd przez Kunowo, żeby juz pod domem nogi wyglądały tak:



Jednak w porównaniu do Szaraka to i tak nie wyglądało to źle. Pierwszy raz zrobiło mi się żal mojej szosówki. Żeby zabić wyrzuty obficie zlałem go wodą i resztki błota usunąłem szczotką. Łańcuch potraktowałem zielonym FL. Myślę, że Szarak dojdzie wyjdzie z tego i będzie gotowy na kolejny raz.
Wracając do nóg. Ochraniacze nie dopuściły do ubłocenia butów. Mimo, że wszystko było przesiąknięte wodą to stopy pozostały suche.  Skarpety ponownie dały radę.
Na trasie zjadłem tylko jednego batona i wypiłem 150ml wody mineralnej.





  • DST 86.47km
  • Czas 03:13
  • VAVG 26.88km/h
  • VMAX 41.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 137 ( 75%)
  • Kalorie 2137kcal
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szczecin

Piątek, 16 stycznia 2015 · dodano: 17.01.2015 | Komentarze 3

Wypad do Szczecina w sprawach służbowych.
W drodze do pojechałem przez Wielgowo, ul. Tczewska do Dąbia i dalej DDR do centrum. Trochę obawiałem się dużego ruchu i korków co w połączeniu z ograniczoną widocznością mogło stwarzać zbyt duże niebezpieczeństwo dla rowerzysty. Dojeżdżając do Mostu Pionierów widziałem, że cały dojazd do centrum to jeden wielki korek.
Droga powrotna to walka z czasem, dlatego pojechałem możliwie najkrótszą trasa zaliczając przejazd ul. Struga. Jak zwykle prawy pas był pusty i robił za ekspresową DDR. 
Ujechałem się bardzo, bo dzień wcześniej katowałem nogi ciężarami. Na Szaraku ciśniecie na pedały przychodzi z dużą łatwością dlatego mimo zmęczenia jechałem szybciej niż powinienem. Da dwupasmówce wspierały mnie ciężarówki, które przejeżdżając obok tworzyły zawirowania powietrza pchające mnie w kierunku Stargardu.



Po całej jeździe czuję słabość w nogach. Nawet nie to, że są "drewniane", po prostu ze zmęczenia są zwiotczałe. Objeżdżając jutro Miedwie muszę jechać na pełnym relaksie. Poza tym trzeba lepiej dobrać strój, bo w czasie jazdy do Szczecina zwyczajnie byłem ubrany źle i się przegrzałem.
Od jakiegoś czasu jeżdżę znowu z plecakiem. Trzeba się przyzwyczajać, bo na dłuższych trasach będzie moim nieodłącznym towarzyszem. Do kompletu brakuje mi jeszcze dużej podsiodłówki, np repack.




  • DST 47.16km
  • Czas 01:55
  • VAVG 24.61km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 160 ( 88%)
  • HRavg 127 ( 70%)
  • Kalorie 1270kcal
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Magiczna górka"

Sobota, 10 stycznia 2015 · dodano: 10.01.2015 | Komentarze 15

Miałem dzisiaj potrenować trochę na hopce koło Kołbacza ( 500m, ok. 4%) i przetestować skarpety w mokrym środowisku. To drugie się udało, ale podjazdy musiałem sobie odpuścić z powodu niesprzyjającej aury :-(
Do hopki dotarłem najkrótszą drogą jadąc przez miasto i dalej Zieleniewo, Kobylankę i Bielkowo. Cały czas zmagałem się z wiatrem, walcząc głównie o utrzymanie równowagi. Siła wiatru swoje apogeum osiągnęła kiedy dotarłem do szczyt drumlina za Bielkowem. Ledwo dało radę jechać ponad 10km/h. Na dodatek przydrożne drzewa złowrogo pochylały się pod naporem wiatru i na szosie leżało bardzo dużo gałęzi. Większość drogi pokonałem zerkając cały czas do góry patrząc czy coś nie leci mi na głowę.
Po dotarciu do hopki okazało się, że więcej siły musiałem włożyć, żeby znaleźć się u jej podnóża, niż jadąc do jej szczytu. Wiatr był tak silny, że jadąc w dół musiałem pedałować, bo inaczej zatrzymywałem się. Natomiast pod górę bez problemu wjeżdżałem jadąc 25-30km/h. Odniosłem wrażenie, że wiatr był na tyle silny, że pewnie mógłby "wciągnąć" mnie na górę bez naciskania na pedały.



Po trzech takich bezsensownych podjazdach uznałem taki trening za bezsens, dałem za wygraną i pchany potężnymi podmuchami wiatru pognałem do domu jadąc przez Jęczydół. Cały czas zerkałem do góry obawiając się spadających gałęzi.
Skarpety zaliczyły swój pierwszy mokry test śpiewająco. Mimo, że buty były całe mokre i ociekały wodą i błotem to stopy były suche i odczuwałem komfort termiczny. Do pełni szczęścia brakuje mi jeszcze upatrzonych spodni Endura Helium 3/4. Na razie są poza moim zasięgiem , ale przed GMRDP muszą być moje ;-)
Dzisiaj spotkałem tylko 2 rowerzystów, aura była wyjątkowo niesprzyjająca :-(




  • DST 52.71km
  • Czas 02:07
  • VAVG 24.90km/h
  • Temperatura -2.0°C
  • HRmax 170 ( 93%)
  • HRavg 133 ( 73%)
  • Kalorie 1396kcal
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedźwiedź

Wtorek, 6 stycznia 2015 · dodano: 06.01.2015 | Komentarze 9

Ciąg dalszy jazd zgrywających jeźdźca i maszynę. Wyruszyłem w kierunku Nieźdwiedzia jadąc DDR obok Bridgestone i dalej przez Golczewo I Giżynek. DDR była pusta. Wydawało mi się, że nikogo na rowerze dzisiaj nie spotkam, ale później okazało się, jak bardzo się myliłem.



Wyjeżdżając z miasta ul. Sczecińską skorzystałem z usunięcia znaku zakazu ruchu rowerów i do ronda dojechałem jezdnią. Na zdjęciu poniżej nowe sygnalizatory umożliwiające od niedawna bezkolizyjny wjazd w lewo na ul. Szczecińska z Garażowej. 



Po kilku minutach zamajaczyła mi w oddali grupka rowerzystów. Szybko dojechałem do nich, ale nie sposób było ich wyprzedzić, bo co rusz z naprzeciwka ktoś jechał lub biegł. Poza tym panowie jechali całą szerokością DDR.



W końcu wydobyłem z torebki dzwonek, którego nijak nie mogę zamontować do Szaraka, umieściłem go na palcu wskazującym i posiłkując się tą niecodzienna biżuterią dodając nieśmiałe przepraszam przedarłem się do przodu.



Wracając z Niedźwiedzia, już w Motańcu spotkałem się z panami ponownie. Jechali w przeciwnym kierunku. W Kobylance skręciłem na Bielkowo, a stamtąd ruszyłem w kierunku Jęczydołu. Zła nawierzchnia w tej miejscowości ukazał ponownie świetne właściwości tłumiące Szaraka. Jazda była naprawdę komfortowa. Dało się zwłaszcza odczuć z tyłu. Z przodu jedynym ulepszeniem byłby chyba amortyzator. Być może karbonowa rama zrobiłaby jeszcze jakąś różnicę na plus, ale tego się raczej szybko nie dowiem.
W Zieleniewie wyprzedziła mnie grupka na MTB i crosach. Zdrowy rozsądek diabli wzieli i mimo, że pulsometr alarmował zbyt forsowną jazdę jechałem za nimi aż do Stargardu. Jednym z nich był kolega na Kellysie, którego poznałem podczas noworocznej jazdy. To ten na końcu w granatowo-żółtej kurtce. 



Panowie wjeżdżając do miasta trochę przesadzili ignorując dwukrotnie czerwone światło. Za pierwszym razem omal nie potrącił ich samochód wyjeżdżający z Garażowej. Za drugim razem to było "tylko" czerwone na przejściu dla pieszych. Między innymi dlatego nie chcę jeździć w grupach. Nie czuję się bezpiecznie, kiedy ktoś ma poczucie własnej wyższości na drodze - a może to tylko płytka wyobraźnia?
Jechałem ubrany dość ciepło. Miałem zamiar jechać dość wolno, żeby dać odpocząć nogom po "pakerni". Poza tym chciałem po drodze dokonać kilku zmian ustawień, ale w ostatecznym rozrachunku nie chciało mi się zatrzymywać i zmianę ustawienia m.in. siodełka zrobię w garażu. 
Zgrzałem się dość mocno, głównie za sprawą jazdy pomiędzy Zieleniewem, a Stargardem. Muszę bardziej się pilnować i nie gnać za kimś jak psiak za piłką. Dyscyplina najważniejsza ;-)
Z Szarakiem zaczynamy tworzyć zgrana parę. Dzisiaj już nie odczuwałem prawie żadnych dolegliwości bólowych w dłoniach. Wydaje mi się, że siodełko jest lekko pochylone do przodu dlatego się z niego zsuwałem. Być może stąd te bóle dłoni.
W czasie jazdy nic nie piłem, ani nic nie przekąsiłem.





  • DST 25.20km
  • Czas 00:53
  • VAVG 28.53km/h
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Poniedziałek, 5 stycznia 2015 · dodano: 06.01.2015 | Komentarze 3

Dłuższa wersja dojazdu i powrotu do/z pracy. Dzięki otwarciu DDR pomiędzy Golczewem i Giżynkiem można komfortowo przemieścić się rowerem przy okazji zarabiając kilka km. Mimo kiepskiej formy da się odczuć łatwość utrzymywania wyższych prędkości w porównaniu do Speedera.
Szarak wygląda dość biednie cały ubłocony, ale wiedział, że nie będzie miał ze mną łatwego życia ;-)




  • DST 47.83km
  • Czas 01:52
  • VAVG 25.62km/h
  • VMAX 41.23km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niedźwiedź

Czwartek, 1 stycznia 2015 · dodano: 01.01.2015 | Komentarze 1

Oswajania Szaraka ciąg dalszy. Tym razem zajechałem aż do Niedźwiedzia. Zaskoczył mnie dość silny wiatr SW, który uprzykrzał mi jazdę. Na szczęście dolny chwyt ratuje sytuację, ale mimo wszystko brakuje mi jeszcze lemondki. Jako, że jest na dalszym miejscu na liście priorytetów to chyba nieprędko zagości na kierownicy. 
Wciąż odczuwam ból wewnętrznej części dłoni, u nasady kciuka. Pewnie za jakiś czas, kiedy dłonie się przyzwyczają, będzie po kłopocie. 
Zaskoczyła mnie dzisiaj duża liczba rowerzystów. Nie wiem czy to efekt noworocznych postanowień, ale na pewno byli dzisiaj widoczni.
Z jednym z nich pokonałem drogę powrotną od Kobylanki. Było widać, że kolega na crossowym Kellysie jest w formie, bo jechał cały czas dość szybko. Za szybko jak dla mnie, ale niezręcznie było mi się wycofać. Trochę sobie porozmawialiśmy na okołorowerowe tematy i rozstaliśmy się dopiero przy Bramie Pyrzyckiej.
Teraz wszystko mnie boli, nogi mam jak z drewna, kark odwykły od podnoszenia głowy znad kierownicy daje mi się we znaki. Skończy się to zakwasami. Na dodatek boli mnie brzuch, który zwisający przy dolnym chwycie, poobijałem udami. Jeśli będzie casting na następcę maskotki Michelin to mam duże szanse na pudło.  Brak formy jest przygnębiający, ale nie można się było niczego spodziewać po trzymiesięcznej przerwie. Cóż, czasem trzeba osiągnąć dno, żeby się od niego odbić i ponownie wypłynąć na powierzchnię.
Ten rok ma obfitować w spore wyzwania i zabieram się ostro do pracy. Jednak już wiem,  że same kręcenie kilometrów na pewno nie wystarczy, muszę m.in. wzmocnić nogi, żeby mieć siłę kręcić na blacie. Dlatego trzeba będzie poprzerzucać (pokopać ?) trochę żelastwa.