Info
Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Październik3 - 0
- 2015, Wrzesień3 - 0
- 2015, Sierpień4 - 1
- 2015, Lipiec10 - 18
- 2015, Czerwiec5 - 14
- 2015, Maj15 - 29
- 2015, Kwiecień9 - 43
- 2015, Marzec13 - 58
- 2015, Luty7 - 31
- 2015, Styczeń6 - 33
- 2014, Grudzień3 - 11
- 2014, Październik4 - 10
- 2014, Wrzesień9 - 17
- 2014, Sierpień12 - 73
- 2014, Lipiec15 - 25
- 2014, Czerwiec14 - 18
- 2014, Maj20 - 66
- 2014, Kwiecień23 - 41
- 2014, Marzec17 - 30
- 2014, Luty16 - 59
- 2014, Styczeń29 - 24
- 2013, Grudzień7 - 3
- 2013, Listopad9 - 5
- 2013, Październik9 - 8
- 2013, Wrzesień11 - 20
- 2013, Sierpień15 - 32
- 2013, Lipiec18 - 20
- 2013, Czerwiec10 - 12
- 2013, Maj13 - 16
- 2013, Kwiecień10 - 7
- 2013, Marzec2 - 2
- 2013, Luty3 - 5
- 2012, Listopad1 - 1
- 2012, Październik5 - 10
- 2012, Wrzesień11 - 30
- 2012, Sierpień15 - 24
- 2012, Lipiec14 - 2
- 2012, Czerwiec7 - 6
- 2012, Maj7 - 6
- 2012, Kwiecień5 - 6
- 2012, Marzec16 - 12
- 2012, Luty4 - 3
- 2012, Styczeń2 - 5
- 2011, Grudzień3 - 0
- 2011, Listopad8 - 9
- 2011, Październik6 - 0
- 2011, Wrzesień4 - 0
- 2011, Sierpień10 - 0
- 2011, Lipiec22 - 14
- 2011, Czerwiec10 - 0
- 2011, Maj1 - 0
- 2010, Sierpień7 - 0
- 2010, Lipiec13 - 0
Marzec, 2015
Dystans całkowity: | 865.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 34:04 |
Średnia prędkość: | 25.18 km/h |
Maksymalna prędkość: | 47.60 km/h |
Suma podjazdów: | 2332 m |
Maks. tętno maksymalne: | 198 (109 %) |
Maks. tętno średnie: | 140 (77 %) |
Suma kalorii: | 13059 kcal |
Liczba aktywności: | 13 |
Średnio na aktywność: | 66.55 km i 2h 50m |
Więcej statystyk |
- DST 69.97km
- Czas 02:43
- VAVG 25.76km/h
- Temperatura 10.0°C
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Tour de Miedwie i test błotników
Niedziela, 29 marca 2015 · dodano: 29.03.2015 | Komentarze 11
Sielanka trwała do Lipnika. Tuż po minięciu skrzyżowania rozpętała się deszczowa nawałnica. Hektolitry wody gnane wiatrem siekały mi wiatr, było ciężko utrzymać się na rowerze. Na kładce nad S-10 (zmieniono z S-3 - dzięki Trendix za uwagę) rzuciło mnie na barierkę. Ratowałem rower przyjmując uderzenie na bark ;-)
Momentalnie DDR zamieniła się w rwący strumień. Chlapacz na niewiele się zdał. Strugi wody wylatujące spod przedniego koła zatrzymałaby tylko osłona przeszczepiona z Jawki Pancerki ;-) Na szczęście takie opady to rzadkość i na co dzień chlapacz powinien wystarczyć. Mimo wszystko będę musiał zaopatrzyć się w nowe ochraniacze, żal było patrzeć jak buty pokrywały się błotem.
W Morzyczynie mijam Strusia, on wraca już do domu i będzie się mógł wkrótce osuszyć. Nie zatrzymuję się, bo mnie czeka jeszcze sporo km rowerowego masochizmu w tych warunkach. W Kobylance wyprzedza mnie, jadąc asfaltem, chyba prezes STC. Widać nie unika takich warunków, no ale jak się chce zostać ultrasem...
W drodze do Kołbacza zjeżdżam na CPR i focę moje nowe dodatki rowerowe: błotnik przedni z chlapaczem -
blotnik tylny -
Jazda do Starego Czarnowa upływa pod znakiem jazdy pod wiatr. Z pokorą przyjmuję warunki, nie mam siły żeby się sprężać. Do Pyrzyc warunki niewiele się zmieniają chociaż czasem nawet pokazuje się słońce; i tyle z mojego testowania błotników. Mimo tego warunki nie są najlepsze dlatego wyraz zadowolenia nie schodzi mi z twarzy.
Na starej DK3 jezdnia miejscami wygląda tak jakby tam nie padało, no ale w końcu po burzy szosa sucha ;-) Przy okazji kolejna samojeb_a.
Do Pyrzyc ledwo dociągam średnią prędkość 24 km/h. Po nawrotce na rondzie przychodzi czas na spicie śmietanki. Od tego momentu wiatr pcha mnie do domu i mimo, że jestem w kiepskiej formie prędkość praktycznie nie spada poniżej 30km/h często pokazując wartości pomiędzy 35 i 40. Widząc te flagi po przejechaniu torów na wyjeździe z Pyrzyc wiedziałem, że będzie jazda ;-)
Dojeżdżając na "dzielnię" odwiedziłem jeszcze myjnię, żeby potraktować Szaraka strumieniem wody. Przy okazji zamieniłem kilka słów z "menadżerem", który również podziela rowerową pasję. Szarak umyty więc na koniec można było zrobić nowa profilową "słitfotkę" Dobrze, że szosowcy nie są ekstremistami, bo za taką profanację szosówki mógłbym stracić głowę ;-) Na zdjęciu dzielnie prężą się błotniki i błyszczą nowe opaski odblaskowe. Szarak być może zyska trochę na wyglądzie po wymianie przedniej obręczy.
A co to będzie jak z tyłu zagości bagażnik z sakwą?
Mimo infekcji jakoś się kręciło. Nie przeszkadzał nawet brak pulsometru. Być może dorosłem do jazdy bez podpowiedzi?
- DST 55.00km
- Czas 02:07
- VAVG 25.98km/h
- Temperatura 7.0°C
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Niedźwiedź i mało co nieco
Sobota, 28 marca 2015 · dodano: 28.03.2015 | Komentarze 2
Małe co nieco przy sobocie. Z powodu infekcji sił brak, ale chęci są ;-) Przed wyjazdem postanowiłem zlikwidować lekki luz na sterach. Sprawa wydawał się prosta,a jednak ją skomplikowałem. Odkręciłem jedną śrubę za dużo i jakaś nakrętka wpadła do wnętrza widelca. Canyon zastosował jakiś dziwny system zamiast gwiazdki, stąd moje kłopoty. Skończyło się na demontażu kierownicy, widelca i leżeniu w garażu na plecach z widelcem do góry nogami, żeby jakoś skręcić nakrętkę ze śrubą. Ofiara moich poczynań została plastikowa osłona sterów, którą niemal przebiła główka śruby do niwelowania luzów przekręcona za mocno. Cała zabawa zajęła mi ponad 75 minut i już nie miałem czasu na objazd Miedwia.
Pojechałem najkrótszą drogą do Niedźwiedzia klucząc trochę, żeby podokręcać km. W mieście zobaczyłem dwóch rowerzystów. Ja jechałem Szczecińską, oni wybrali 11 listopada i Aleję Żołnierza. Spotkałem ich ponownie na początku DDR koło biedronki. Przez jakis czas jechałem za nimi, ale w końcu ich wyprzedziłem, bo jednak jechali zbyt wolno.
Przy skrzyżowaniu na Jęczydół wyjechał z bocznej szosowiec z lemondką. Przez moment myślałem nawet, że to król BS, ale co on mógł tu robić. On z kolei jechał za szybko. Grzałem się zbytnio trzymając jego tempo. Poz robieniu dokumentacji fotograficznej odpuściłem i kręciłem swoje wirusowe.
Jadąc przez Reptowo, Motaniec i Niedźwiedź pojechałem "ósemkę" i skierowałem się do bazy. Żeby wydłużyć trochę drogę ruszyłem na Giżynek. Na Spokojnej spore wykopaliska.
Jako, że samopoczucie było w miarę ok, dokręciłem kilka km zaliczając przejazd nowym odcinkiem DDR na Metalowej za Cargotec. Muszę przyznać, że to najlepsze wykonanie DDR w mieście. Okazuje się, że jednak można osadzić krawężniki tak, żeby nie wystawały na przejazdach ponad jezdnię.
Stamtąd już bez kluczenia prosto do domu.
Wyjazd był okazją do przetestowania na sucho nowych błotników. Trzymały się dzielnie całą drogę, nie luzując się, ani nie wydając żadnych dźwięków. Szkoda, że nie udało się kupić SKS RB Long :-( Jednak te po drobnych modyfikacjach też dadzą radę. Na dodatek tylny błotnik, mimo, że mocowany na sztycy da się pogodzić z montażem Fly.
Ma nadzieję, że jutro popada, bo będę mógł przetestować chlapacz przedniego błotnika wykonany z butelki po płynie do spryskiwaczy.
Drugi raz z rzędu zapomniałem pulsometru.
Poniżej trasa nakreślona w RwGPS.
- DST 56.56km
- Czas 02:11
- VAVG 25.91km/h
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
PRF
Piątek, 27 marca 2015 · dodano: 27.03.2015 | Komentarze 0
Poranna jazda w ramach w-f. Obrałem kurs na Stare Czarnowo nie wysilając się zbytnio, a to za sprawą jakiegoś wirusa, który dopadł w tygodniu mnie i Juniora :-( Początkowo było niemal bezwietrznie i pochmurno. W oddali majaczył południowo-wschodni skraj Puszczy Strusiowej.
Do Starego Czarnowa dojechałem "starą" DK3, powrót już przez miejscowość. W międzyczasie pokazało się słońce i ożywił wiatr. Na szczęście był SSW więc pchał mnie do bazy.
Za Zieleniewem natknąłem się na Pana z choinką. Widać, że święta za pasem ;-)
W weekend planowałem zrobić ambitniejszą trasę, ale z tego raczej nici, może coś w niedzielę? Przez święta, następna okazja będzie dopiero za dwa tygodnie :-(
Szarak wkrótce otrzyma nową obręcz na przednim kole, prawie identyczną jak ta w tylnym, tyle, że zwykłą, symetryczną. Z tyłu w końcu zagości Tubus, bo w przyszłym tygodniu powinienem mieć już nowe mocowanie, które będzie współgrało z ramą Szaraka, a w szafie czekają na przymiarkę nowe błotniki, choć cudem świata nie są. Za to mają potencjał do przebudowy ;-)
- DST 74.75km
- Czas 02:50
- VAVG 26.38km/h
- VMAX 37.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 167 ( 92%)
- HRavg 125 ( 69%)
- Kalorie 1323kcal
- Podjazdy 300m
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa VIII - rundka z Wilkiem
Środa, 18 marca 2015 · dodano: 18.03.2015 | Komentarze 1
Po zjechaniu się od razu wyruszyliśmy na trasę. Przez Wesołą dojechaliśmy do Zakrętu i wjechaliśmy na DK 17. Dzięki szerokiemu poboczu można było jechać obok siebie, nie chciałem siedzieć Wilkowi na kole, jak to czyniłem w sobotę z Tomkiem, ale kilka razy nie udało się tego uniknąć, bo np na DW 637 brakowało pobocza, a ruch był duży ;-)
Na drodze lubelskiej trochę się zziajałem. Dość szybka jazda pod wiatr doprowadziła kilka razy do tego, że jednak alarm się włączył, ale szum wiatru był na tyle intensywny, że pikanie ledwie było słychać. Wybawienie przyszło, i to kilka razy, ze strony Wilka, który chyba już tradycyjnie kilka razy zmieniał ustawienia w rowerze. Tym razem padło na siodełko. Przy okazji Wilk rzucał okiem na Szaraka być może zainteresowany w przyszłości kupnem podobnego.
Na szczęście po zjechaniu z DK 17 w kierunku Otwocka rozpoczęła się jazda z wiatrem i już wiedziałem, że zawał mi dzisiaj nie grozi ;-) Ruch był spokojniejszy wiec była okazja do pogadania o okołorowerowych tematach. Na rozmowach jazda upłynęła dość szybko i po niespełna 3 h i 67 km mojej trasy pożegnałem się z Wilkiem przy stacji PKP Warszawa Anin. Szybki rzut oka na licznik spowodował, że postanowiłem dobić do średniej powyżej 26km/h. Ostanie 7 km to jazda w okolicach 32-37km/h. Udało się ;-) Niestety pulsometr definitywnie odmówił współpracy. Przez słabą baterię zatrzymał pomiar w trakcie jazdy i już nie ruszył :-( Dane pochodzą z 2h 20 min.
Poniżej trasa. Myślę, że wyrysowana poprawnie.
- DST 36.74km
- Czas 01:39
- VAVG 22.27km/h
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa VII - Przymiarka błotników
Poniedziałek, 16 marca 2015 · dodano: 18.03.2015 | Komentarze 0
Droga powrotna bez historii, może poza nękaniem szosowca, który wyprzedził mnie na trasie. Tradycyjnie siadłem mu na ogonie. Mimo kilku jego prób przyśpieszania i zmiany tempa nie zgubił mnie. Biorąc mnie chyba za psychola w końcu odpuścił i na Moście Siekierkowskim zatrzymał się puszczając mnie przodem. I tyle z wrażeń.
- DST 51.65km
- Czas 02:09
- VAVG 24.02km/h
- VMAX 34.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 134 ( 74%)
- HRavg 113 ( 62%)
- Kalorie 851kcal
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa VI - Wiązowna przez DW 721
Niedziela, 15 marca 2015 · dodano: 15.03.2015 | Komentarze 0
Dzisiaj odczekałem do wczesnego popołudnia aż drogi wyschną i ok. 13:30 wyruszyłem na pętelkę. Pojechałem w kierunku Długiej Szlacheckiej zaliczając przejazd przez Wesołą i Sulejówek. Przy stacji PKP Sulejówek-Miłosna jeden kierowca wymusił pierwszeństwo na mikro-rondzie jadąc na dodatek pod prąd. Więcej negatywnych zdarzeń drogowych nie odnotowałem ;-) Przez Halinów dojechałem do DK2 i zaliczyłem krótki przejazd po CPR.
Na szczęście było tego tylko kilkaset metrów ponieważ zaraz uciekłem na DW 721 kierując się na Wiązowną. Dojeżdżając tam moją uwagę zwrócił krzyż na niewielkim wzniesieniu. Okazało się, że to miejsce jest mocno związane militarnie z historią tych ziem i stanowiło część Ufortyfikowanego Odcinka Wiązowna.
Stamtąd już najkrótszą drogą ruszyłem do bazy zaliczając kilkukilometrowy przejazd DK17.
Przez całą jazdę pilnowałem, aby tętno nie przekroczyło 120. Przy jeździe pod wiatr przekładało się to na prędkości rzędu 21-24km/h, a po nawrocie znacznie wzrosły za sprawą bardzo korzystnego wiatru.
Poniżej trasa.
- DST 201.67km
- Czas 08:11
- VAVG 24.64km/h
- Temperatura 4.0°C
- HRmax 169 ( 93%)
- HRavg 140 ( 77%)
- Kalorie 5614kcal
- Podjazdy 770m
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa V - ławeczka i gminobranie z Tomkiem
Sobota, 14 marca 2015 · dodano: 14.03.2015 | Komentarze 11
Umówiona wcześniej jazda gminobraniowa. Z powodu aury frekwencja nie była najwyższa, ale stawił sie Tomek, pomysłodawca, no i ja. W sumie nie mogło mnie zabraknąć, bo przejażdżka została zorganizowana niejako z okazji mojego pobytu w Wawie ;-) Było zimno, mokro, wiało okrutnie ze wschodu. Jednak towarzystwo rekompensowało trudy. Zwłaszcza, że Tomek dość często użyczał mi koła holując pod wiatr. Między innymi stąd średnio wiedziałem gdzie jedziemy bo nader często oglądałem sposób łączenia chlapacza z błotnikiem przy jego tylnym kole. Wiem na pewno, że byliśmy w Wilkowyjach, czyli Jeruzalu, gdzie nie obyło się bez zdjęcia na ławeczce.
Już w samej Warszawie Tomek pomógł mi jeszcze przedostać się na drugi brzeg Wisły gdzie znajduje się moja baza. Bez jego pomocy miałbym pewnie kłopot, żeby przejechać Trasą Siekierkowską na prawobrzeże.
Jako, że miało być zrobione 200km, to w Rembertowie, przy myjni obok przejazdu odbiłem w prawo i przez Wesoła dotarłem do stacji PKP w Sulejówku, gdzie zawróciłem. Ostatnie 20km jechałem 55 min, ale warto było ;-) Przed powrotem do bazy umyłem jeszcze Szaraka we wspomnianej wcześniej myjni..
Wypiłem 0,5 litra wody. Zjadłem 3 Knoppersy i 5 batonów musli. Teraz, kiedy to piszę, zdążyłem już zjeść pokaźną paczkę kabanosów i paczkę pieczywa Waza ;-) Dodatkowo , zużyłem całe tylne okładziny. Końcówkę trasy jechałem hamując chyba trochę obudową wsuwek :-(
Jazda była oczywiście ponad moje możliwości, ale jak to mawia pewna niewiasta " charakter nie zrobi się sam" . Ściągając z siebie kilogramy ubłoconych i nasiąkniętych wodą ciuchów doszedłem do wniosku, że nie warto odsuwać w nieskończoność zakupu błotników.
Poniżej trasa wyrysowana w RwGPS
- DST 62.20km
- Czas 02:33
- VAVG 24.39km/h
- VMAX 47.60km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 169 ( 93%)
- HRavg 124 ( 68%)
- Kalorie 1510kcal
- Podjazdy 199m
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa IV - lusterko i DK2
Czwartek, 12 marca 2015 · dodano: 13.03.2015 | Komentarze 9
Wczesnym popołudniem otrzymałem upragnionego SMS, że pewna przesyłka oczekuje na mnie w paczkomacie przy ul Powstańców ( w Ząbkach). Czem prędzej, ale i tak trochę późno, zebrałem się drogi i już po kilkunastu minutach majstrowałem przy Szaraku montując lusterko, które wydobyłem z paczki. Efekt końcowy uwieczniłem na zdjęciu.
Zrobiwszy zwrot w tył na lewo przemknąłem ulicami Wawy kierując się na Wesołą i Sulejówek. Jest tam sporo ulic z małym ruchem, którymi można wydostać się na drogi gminne. Nie obyło się bez kluczenia, ale w końcu dojechałem do Sulejówka. W międzyczasie testowałem lusterko dobierając przy okazji jego optymalne ustawienie. Jego zakup to strzał w dziesiątkę. Nawet nie wyobrażałem sobie o ile bardziej komfortowa można być jazda z takim małym udogodnieniem. Już nie muszę nasłuchiwać, obracać głowy i zerkać do tyłu, zjeżdżając przy okazji z toru jazdy, czy nie nadciąga jakiś pojazd - rewelacja. Co prawda umiejscowienie lusterka jest optymalne, ale nie idealne. Przy chwycie na klamkach muszę nieco odchylać ramię, żeby zerknąć w lusterko, ale to jedyna niedogodność. No może poza tą, że ilekroć zatrzymywałem się to udem przestawiałem lusterko. W trzech pozostałych pozycjach, czyli: na lemondce, w dolnym i górnym chwycie widoczność w lusterku jest bardzo dobra. Na szczęście nie zdecydowałem się na mniejszy model Zefala - Spin, którego powierzchnia lustra byłaby chyba zbyt. 12 cm kwadratowych to mniej więcej tyle co powierzchnia dwóch palców. Nie wiem ile mógłbym w tym maleństwie zobaczyć. Tak natomiast wygląda w akcji Zefal Cyclop uchwycony gdzieś w Wesołej.
Za Sulejówkiem obrałem kierunek na Długą Szlachecką, gdzie skręciłem w prawo, w stronę Wielgolasu Brzezińskiego. Po kilu kilometrach dojechałem do DK2 i rozpocząłem jazdę w kierunku Wawy. Tak szybko jak wjechałem, równie szybko ją opuściłem. Otrąbiony przez kilka Tirów (nie było pobocza) zorientowałem się, mimo zmierzchu, że po drugiej stronie drogi jest wredny CPR. Dojazd po nim do Wawy był koszmarem. Mordęga trwała aż do Zakrętu. Mimo, że nawierzchnia nie była najgorsza, bo z fazowanej kostki, to mnogość wyjazdów z posesji i drobnych skrzyżowań przyprawiał o ból głowy przez ciągłe poprzeczne nierówności krawężnikowe. Jednak gorsze było to, że jadąc po lewej stronie DK2 narażałem się na ciągłe oślepianie reflektorami nieprzerwanego sznura pojazdów ciągnących ze stolicy. Przez to dość słabo widziałem nawierzchnię CPR i nie chcąc narazić się na wjazd w jakiś dół, przeszkodę lub cyklistę bez oświetlenia, a zdarzyli się tacy, musiałem zwolnić do ok. 20-22kmh. CPR skończył sie w Zakręcie. Od razu wjechałem na "dwójkę", która stała się drogą dwujezdniową, z zamiarem dojechania do zjazdu w ul. Powszechną. Szybko zmieniłem zdanie po tym jak gość w czarnym pickupie złożył mi lusterko w druga stronę. Straciłem rezon i zjechałem na pierwszych światłach kulając się do bazy po osiedlowych, już całkiem znanych trasach.
Wypiłem 0,5 l wody i zjadłem 1 baton musli oraz 100g chałwy, która dała mi sporo energii.
A poniżej trasa wygenerowana w RwGPS
- DST 25.40km
- Czas 01:03
- VAVG 24.19km/h
- Temperatura 8.0°C
- Podjazdy 92m
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa III - serwis Bicykleta :-)
Środa, 11 marca 2015 · dodano: 11.03.2015 | Komentarze 4
Znajomy z forum dał mi namiar na dobry serwis rowerowy. Wczesnym popołudniem zadzwoniłem do nich i na szczęście udało się umówić termin jeszcze na dzisiaj. Pełen nadziei na "wyleczenie" koła ruszyłem opłotkami w kierunku Saskiej Kępy, gdzie mieści się serwis Bicykleta. Część drogi nie była zbyt komfortowa przez fatalną nawierzchnię, za to ruch samochodów był znikomy, no i DDR też jak na lekarstwo ;-) Serwis odnalazłem bez trudu. Było tak jak napisał mi znajomy. Dobra i zaangażowana, znająca się na rzeczy obsługa. Szybko uwinęli się z moim kołem poprawiając szczecińskie partactwo. W ruch poszedł nawet tensometr, przyrząd rzadko spotykany w serwisach, przynajmniej lokalnych. Była okazja, żeby trochę porozmawiać. Ogólnie bardzo miło i sympatycznie. Jeśli ktoś będzie rowerowo w Wawie i dopadną go problemy techniczne, niech śmiało wali do Bicyklety. Mają czynne, przynajmniej w sezonie, aż do 20:00.
Podniesiony na duchu, że weekendowych planów nie pokrzyżuje skopane koło ruszyłem z animuszem do bazy. Po drodze ścigałem kuriera, który nagle wyrósł przede mną po tym jak zjechał z jakiegoś chodnika na jezdnię jadąc na szagę. Co prawda na początku gnał ponad 40km/h, ale się nie dałem i go doszedłem. Na szczęście wkrótce zwolnił i oszczędził mi ataku serca.
Dojeżdżając do ul. Grochowskiej zauważyłem, że panuje na niej znikomy ruch. Szybka zmiana planów i już gnałem nią w kierunku bazy. Na rondzie skręt w lewo w ul. Marsa i już wkrótce, nie licząc postoju przed zamkniętym szlabanem w Rembertowie, zameldowałem się w bazie.
No, koło chyba już zrobione. Szprychy brzęczą jak należy :-D Poniżej trasa przejazdu.
- DST 51.40km
- Czas 02:11
- VAVG 23.54km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 157 ( 86%)
- HRavg 115 ( 63%)
- Kalorie 1100kcal
- Sprzęt Szarak
- Aktywność Jazda na rowerze
Wawa II
Wtorek, 10 marca 2015 · dodano: 10.03.2015 | Komentarze 6
Drugi dzień szwendania się po okolicy (stolycy). Dzisiejszym celem było sprawdzenie wylotu na Lublin jako potencjalnego kierunku weekendowej jazdy. Dojazd do DK17 nie przysporzył żadnych kłopotów poza wszędobylskimi DDR, czasem podłej jakości. Żeby zadośćuczynić Strusiowi "obfociłem" przecudownej urody budynek sakralny.
Wylot na Lublin znalazłem bez problemu. Pobocze było tak szerokie, że niektórzy kierowcy brali je za dodatkowy pas ruchu. Mimo kawalkady aut ciągnących w obu kierunkach jechało się komfortowo. Spodobała mi się obwodnica Wiązownej. Takie znaki powinny stać na innych obwodnicach miast.
Po skręceniu w kierunku Józefowa bajka się skończyła. Miejscowość uraczyła mnie debilnymi CPR z moją ulubioną kombinacją znaków na wielu pseudoskrzyżowaniach.
Czarę goryczy przelały drzewa "wyrastające" nagle z DDR. I nie był to odosobniony przypadek. Józefów, dziękuję, więcej się tu nie pojawię.
Po wjeździe na DW 801 myślałem już tylko o powrocie do bazy. Miałem wjechać do Wawy i zaliczyć przejazd po Pradze, ale zabiła mnie organizacja ruchu w pobliżu Mostu Siekierkowskiego. DDR " nagle" się skończyła i nijak nie można było wjechać na drogę w kierunku centrum. Klucząc skierowałem się w końcu najkrótszą drogą do bazy. Dobiły mnie szprychy "cykające" co jakiś czas w tylnym kole. Serwisant przekładając obręcz chyba za słabo je naciągnął. Na dodatek koło dostało "bicia" na ok. 1-2mm. Kurwica osiągnęła apogeum. Ze stara obreczą przejechałem ponad 15tkm i koło nie zcentrowało się ani trochę, a dostało nieźle w kość. Tutaj wystarczyło 100km i już jest źle. Na gwałt będę szukał serwisu w Wawie, który sprawdzi i zrobi mi koło do piątku. Inaczej przepadną moje weekendowe plany.
KUUUUUU.....WA !!!!