Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2014

Dystans całkowity:1529.04 km (w terenie 16.20 km; 1.06%)
Czas w ruchu:57:59
Średnia prędkość:24.66 km/h
Maksymalna prędkość:56.80 km/h
Suma podjazdów:5260 m
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:130 (69 %)
Suma kalorii:28021 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:76.45 km i 3h 51m
Więcej statystyk
  • DST 115.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 25.56km/h
  • VMAX 56.80km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 160 ( 88%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 2496kcal
  • Podjazdy 634m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na północ od Piły

Piątek, 30 maja 2014 · dodano: 30.05.2014 | Komentarze 5

Dzisiaj wybrałem się autem do Piły do serwisu na przegląd. Prace nad samochodem miały potrwać kilka godzin (dla mnie super). Żeby wytopić czas zabrałem ze sobą Speedera i postanowiłem zrobić rundkę po okolicy. Założeniem było pokonać trasę ze średnia ok. 25km/h (planowana V przelotu na MP).
Trasa na początku wiodła DW 188 do Złotowa. Na mapie drogą wyglądała na wąską, niz nieznaczącą. jednak w rzeczywistości ruch na niej dorównywał temu na DK 10. Po drodze natknąłem się na bunkier, świadka burzliwej przeszłości tych ziem. Na tych terenach trwały walki o przełamanie Wału Pomorskiego. Jednak zanim tam dotarłem musiałem przedrzeć się przez Piłe, najeżoną pseudo ciągami pieszo - rowerowymi. W większości przypadków jak przy ul. Wojska Polskiego  czy przy Zakładach Philips jego nawierzchnia nie nadawała się do jazdy. Jeśli nie było zakazu jazdy rowerem to pomykałem po jezdni. Pilscy kieorwcy byłi wyrozumiali, ani razy nikt nie zatrąbił.

 

Po dotarciu do Złotowa zosałem zaatakowany zewsząd znakami zakaz ruchu rowerów. Nawet wtedy kiedy w zasięgu wzroku nie było żadnej DDR. Czasem trafiała się taka kombinacja. Ciężko było się połapać o co chodzi.



I tak aż do wyjazdu z miasteczka. Utrudnienia w ruchu spotęgował jeszcze remont odcinka drogi. Na szczęście można było przemknąć się bokiem.
Mimo, że trasa była dość płaska to kilka razy trafiały się takie znaki.



Trasa była czasem poprzecinana jakims jarem bądź doliną rzeczki, dlatego trafiło się kilka podjazdów.
Przed Jastrowiem moją uwagę zwrócił taki oto widok. Uszkodzony most kolejowy przerzucony nad Gwdą.



W czasie kiedy zbierałem się do ruszenia po zrobieniu zdjęcia wyprzedziła mnie bikerka na MTB. Jako, że droga wiodła dość mocno pod górkę dziewczyna raźno kręciła stając na pedałach. Jej zryw nie trwał długo. Po kilkunastu sekundach dgoniłem ja, wyprzedziłem i tyle było ja widać.
Przed Jastrowiem tradycji stała się zadość. Ponownie zostałem wygoniony z szosy poprzez znak zakaz ruchu rowerów. Oczywiście ani śladu DDR. W końcu wypatrzyłem jakąś przecinkę w lesie. Na nieszczęście dostęp do niej blokował kopny piach i skończyło się glebą na prawy bok. Pozbierałem się i przecinką dotarłem do Jastrowia.



Szybko przedostałem się przez miasteczko. Na wyjeździe zmagałem się z lekkim podjazdem, któy ciągnął się dość długo. Na moje oko tylko 2-3%, ale przeciwny, dosć mocny wiatr dodawał jakieś 2%, czyli w sumie wyszło 5%. Kierowałem się na Sypniewo. Początkowo asfalt był bardzo dobry, ale od Brzeźnicy się popsuł i tak było już aż do Szwecji. Przez złą nawierzchnię trudno było utrzymać równe, szybsze tempo. Podobnie może być na niektórych odcinkach MP.
Kilka km przed Szwecją dostrzegłem wyjeżdżający z boku ciągnik z drzewem. Trochę trwało zanim go dogoniłem. Co prawda nie miałem sznurka, żeby sie podholować, ale i tak było fajnie.



Do Szwecji wiozłem się jadąc 26-28km/h. Tam wjechałem na DK 22. Cyknąłem fotkę na moście nad Piławą.




Obawiałem się dużego ruchu, ale było nad wyraz spokojnie. W Nowej Szwecji skręciłem w lewo i przez Czechyń i Czaplę dotarłem do Skrzatusza. Po drodze cyknąłem jeszcze jedną fotkę Piławie. Tym razem z mostku w Głowaczewie. W międzyczasie, korzystając z minimalnego ruchu samochodów i kontemplując uroki leśnych ostępów posiliłem się czymś konkretniejszym.



W samym Skrzatuszu zrobiłem kilka zdjęć kościołowi, który jest diecezjalnym sanktuarium maryjnym. Obiekt pochodzi z II poł. XVII w. Kilka razy przejeżdżałem obok, dość często, w różnych miejscach widziałem drogowskazy  informacją o kościele, ale dzisiaj dopiero pierwszy zajechałem obejrzeć go z bliska.




Za Skrzatuszem ostatni zauważalny podjazd i juz ostnie kilka km do Piły było z górki. V max osiągnąłem zjeżdżając do Szydłowa. O 16:00 zajechałem do serwisu i zaparkowałem Speedera przed wejściem. Ciekawe czy kiedyś trafię na salon/serwis samochodowy gdzie będą stojaki rowerowe? Na razie za takowe służą mi kolumny z logo Hondy. Taka sama sytuacja była swego czasu w Gorzowie.



Czekając na samochód wciagnąłem jeszcze drożdżówkę, którą popiłem dwiema kawami. Przed 17:00 odebrałem Ufo, zapakowałem do środka Speedera i wróciełm do domu. Wyjazd udany. Pewnie przy okazji wpadło kilka gmin. Mimo słońca było dość chłodno przez zimny wiatr. Całą drogę pokonałem w bluzie z długim rękawem. W Górznie dopadł mnie deszcz z chmury, która przyczepiła się do mnie i nie chciała odpuścic przez kilka km. Coraz lepiej wchodzą mi podjazdy. Już nie mam awersji do byle górki. Podstawa to kręcić równym tempem. Trzeba poszukać większych górek ;-)
Po drodze wypiłem 1,5 litra izotonika, zjadłem 2 batony, 2 cukierki i 120 gram kabanosów.  




  • DST 37.86km
  • Czas 01:42
  • VAVG 22.27km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD x 3

Czwartek, 29 maja 2014 · dodano: 29.05.2014 | Komentarze 2

Brak było czasu na jakieś jazdy w tym tygodniu. Jutro wykręcę jakąś małą setkę w okolicach Piły.
Dzisiaj rano zajechałem do Lidla. Mimo gromadki ludzi atakujących kosze z gadżetami rowerowymi udało mi się wyrwać jeden kask. Jest chyba wielkosci sombrero. Ma sporo otworów wentylacyjnych. Czaszka powinna być dobrze wentylowna, mózg się nie będzie gotował ;-) 
Poranki wyjątkowo chłodne. Była kolejna okazja przetestować rękawki i nogawki.




  • DST 336.70km
  • Teren 16.00km
  • Czas 13:32
  • VAVG 24.88km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 153 ( 84%)
  • HRavg 122 ( 67%)
  • Kalorie 7694kcal
  • Podjazdy 1831m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Zalew

Niedziela, 25 maja 2014 · dodano: 14.01.2016 | Komentarze 20

Przejazd testowy przed Maratonem Podróżnika. Objechałem Zalew Szczeciński trochę dłuższą trasą. Zależało mi, aby ominąć zapiździały rowerowo Szczecin. 
Przez oglądanie finału LM późno poszedłem spać i wyjazd opóźnił się o 1,5h. Z tego powodu musiałem ograniczyć się do krótszej opcji.
Wyruszyłem o 06:05. Wcześniej objuczyłem Speedera mniej lub bardziej potrzebnymi rzeczami. W sakwie zalegało 5 kg "czegoś".



Było dość chłodno, 9 stopni. Wszystko spowijała gęsta mgła. Pojechałem w kierunku Gryfina po drodze przejeżdżając na S-10.


W Kołbaczu mgła dalej nie odpuszczała. Kościół cystersów ledwo było widać.


Dość szybko dojechałem do Gryfina i przeprawiłem się przez Odrę. Po drugiej stronie czekał na mnie jeden z niewielu podjazdów. Kątem oka zauważyłem na parkingu w Mescherin samochód, zapewne Trendixa. Wcześniej mijał mnie na trasie z rowerem na bagażniku. 


Po niemieckiej stronie słońce dzielnie walczyło z mgłą.



Na polach było widać sporo bocianów i żurawio - czapli. Chyba wystraszyłem jednego bociana.



W Niemczech, dzięki super nawierzchni było chyba +2 do prędkości ;-) Gdzieś po drodze do Krakowa minąłem taki oto kościół z ciekawie wykończoną wieżą.



Zdarzały się i takie nawierzchnie, niestety częściej niż się spodziewałem. Czasem można było ominąć je jadąc chodnikiem, jeśli był.



Przed Krakowem zrobiło się na tyle ciepło, że ściągnąłem nogawki i bluzę, którą musiałem jeszcze przez jakiś czas wieźć na wierzchu bo cała była nasiąknięta mgłą, tak samo jak torebka na telefon, którą zalewały krople ściekające z mojego kasku. 
Myślałem, że Kraków po niemiecku to Krakau.



Nowością w przekąskach były kabanosy podpatrzone u Jamesa77.



Szybko przejechałem przez Locknitz, które swoimi DDR przypominały klimaty pyrzyckie, znienawidzone przeze mnie. Droga do Hintersee była bardzo nudna. W jednej z wiosek uchwyciłem bardzo dobrze odrestaurowany kościół.



A później flaki z olejem. Jazda po DDR na końcu świata.



W Hintersee moja ciekawość świata została ukarana. Skręciłem w prawo, aby sprawdzić inny dojazd do Ahlbeck. Za jakiś czas asfalt się skończył i zaczęły kocie łby. Uciekłem na szutrówkę, którą dojechałem do Ahlbeck.




Po drodze minąłem zagrodę z końmi.



Za jakiś czas dojechałem do Uckermunde, gdzie zrobiłem 10 minut przerwy.



Zmodyfikowałem dojazd do Anklam. Na mapie trasa wyglądała pozytywnie, ale tylko na mapie. Początek nie był taki zły.



ale później było gorzej...



Dla roweru raczej szosowego warunki raczej niekorzystne. Na szczęście była moc i nie zakopałem się w piachu.

W Anklam obowiązkowo fotka przy fontannie na rynku.



i jeszcze widoczek z mostu na Pene, który rowerzysta musi pokonać na piechotę, napis głosi: "Radfahrer absteigen" Czasem nie warto uczyć się języków obcych;-) Lepiej wtedy udawać "Greka".



Za jakiś czas dojechałem do mostu w Zecherin. Tym razem nie trafiłem na jego podnoszenie i wkrótce byłem w Usedom, gdzie dojechałem, nie jak ostatnio, komfortową DDR.



Przez długi czas straszyły mnie ciemne chmury, ale na nieszczęście nie było żadnej ulewy i nie mogłem przetestować mojej nowej kurtki :-(



Jazda po Wyspie Uznam była sporą udręką. W przypływie spontanu zmodyfikowałem trasę i przez kluczenie po nieznanych drogach, których nie miałem na mapie, nadrobiłem trochę km. Po drugie załamały mnie DDR. Z jakiegoś powodu, może na złość, były prowadzone w taki sposób, że ich amplituda znacznie różniła się od przebiegu drogi obok. Często DDR wspinała się kilka metrów ponad poziom jezdni.



Najgorzej była za Benz. Doświadczyłem tam kryzysu i załamania, ale bliskość Świnoujścia pchała mnie do przodu.



Szybko dotarłem w miarę komfortową DDR do promu, ale jak na złość jeden uciekł mi sprzed nosa. Żeby przedostać się na drugi brzeg straciłem ok. 30 min. Na promie fotka dla potomności.



i jeszcze jedna, autorstwa "lokalsa"



Ostatni przystanek zrobiłem na stacji benzynowej w Wolinie. Zaszalałem i zafundowałem sobie loda,0,5 l coli i hot -doga. Szybki telefon do Kasi z meldunkiem z trasy i już "gnałem" w kierunku domu. Wcześniej jeszcze sweet focia Speedera.



Ostatni odcinek bez negatywnego wpływu wiatru, który na trasie, zwłaszcza na wyspie Uznam, dał mi się we znaki. Za Stepnicą psoypał się Sports Tracker, stąd dwa zapisy trasy. Dane spisane z licznika.
W trakcie jazdy wypiłem 3,75 l izotoników, 0,5 l coli. Zjadłem 3 bułki z wędliną i warzywami, tetrylion batonów. Wspomogłem się owocowymi cukierkami, które okazały się pastylkami mocy. Chyba dzięki nim miałem dość siły, żeby nawet na koniec trasy pocisnąć na prostych pod 40km/h.
Dobrym urozmaiceniem były kabanosy. Kiedy skończył się ich zapas zrobiło mi się trochę smutno ;-) Dobrze się je przeżuwało. Muszą znaleźć się w moim menu na MP.
Trasę pokonałem z założeniem, aby  się nie zmęczyć. Cały czas pilnowałem pulsometru i odpuszczałem kiedy tętno przekraczało 130, oczywiście poza wyjątkiem podjazdów. Po powrocie jestem rześki, ale dokucza mi ból spodu lewej stopy. Coś jest chyba nie tak z moim nowym butem. 

Czas jazdy brutto 15 h 8 min, netto 13 h 32 min. Na postoje planowane i przymusowe (oczekiwanie na prom) straciłem 1 h 36 min. Tempo jazdy zaburzały częste sik-stopy. Czyżby to już czas na problemy z prostatą ? ;-)






  • DST 51.09km
  • Czas 01:58
  • VAVG 25.98km/h
  • HRmax 131 ( 72%)
  • HRavg 110 ( 60%)
  • Kalorie 705kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF - test butów

Piątek, 23 maja 2014 · dodano: 23.05.2014 | Komentarze 2

Jazda w ramach porannego, służbowego w-f. Dzisiaj sprawdziłem w akcji nowe buty. Są wygodne, prawie nie czuć ich na nogach, ale za to dało się zauważyć, że podeszwa do najsztywniejszych nie należy. Niby mały szkopuł, ale nawet dla mnie, amatora zauważalny. Czegóż jednak oczekiwać po  niemal podstawowych butach shimano? Najwyżej kilka Watów energii się zmarnuje ;-) Gorzej, że moej szosowe pedały są już chyba na wykończeniu. Zużył (wytarł) się korpus wykonany z kompozytu. Ciągłe wpinanie i wypinanie bloków spowodowało "erozję" i czuć jak stopy, a zwłaszcza lewa, buja się na boki w płaszczyźnie pionowej. Źle się trochę przez jeździ.
Przejażdżka w trybie oszczędnym. Chyba organizm wie co nas czeka w  weekend i nie pozwalał mi się zbytnio forsować. Z powodu zapowiadanych na sobotę burz i potężnych opadów TdZ muszę przełożyć na niedzielę. Trzeba będzie wyjechać wcześnie rano.
Wracając do pracy zrobiłem jeszcze rundkę przez miasto jadąc ulicami: Szczecińską, Bema, Spokojną i Kościuszki. Na tej pierwszej był spory korek. Jakiś "dostawczak" wjechał na światłach w tył "osobówki". Miło było bezproblemowo posuwać się przodu pomiędzy dwoma rzędami zablokowanych samochodów.




  • DST 24.90km
  • Czas 01:13
  • VAVG 20.47km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPDx2

Czwartek, 22 maja 2014 · dodano: 22.05.2014 | Komentarze 0

Wczoraj po pracy zajechałem do serwisu odebrać koła treningowe po serwisie. Z braku koncepcji na przewóz przez całą drogę trzymałem je w lewej ręce. Dałem radę, ale po transporcie bolały mnie plecy i lewe przedramię. Wieczorem zamontowałem nową kasetę na koła niedzielne, a starą przełożyłem na treningowe, które zamontowałem na rowerze. Dzisiaj rano małe zaskoczenie, bo z tylnego koła zeszło powietrze. Jazda do pracy na Treku Oskara. Niestety, nie miałem przez to okazji wypróbować w akcji nowych butów. Na sucho są bardzo wygodne i lekkie. Niemal 200 gram na ich korzyść w porównaniu do starych. 




  • DST 7.30km
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Junior zhelmetyzowany

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 21.05.2014 | Komentarze 5

W końcu pogoda sprzyjała na przejażdżkę z Juniorem. Jechaliśmy w trójkę, razem z Kasią. Po raz pierwszy mały jechał w kasku. Podczas przymiarki w domu bardzo się buntował, ale po usadowieniu się w foteliku jego nastawienie zmieniło się diametralnie. Nie posiadał się z radości. W trakcie jazdy była konieczna poprawka spasowania kasku, ale Junior wykazał się przy tym dużą wyrozumiałością. Zrobiliśmy rundkę po drodze technicznej wzdłuż S-10 i wróciliśmy do domu. 
Będąc już na osiedlu doszło do niebezpiecznej sytuacji. Jakiś palant w Renault Scenic nr rej ZST 13WL postanowił wyprzedzić nas na drodze osiedlowej mimo, że z naprzeciwka jechał inny samochód. Nieomal otarł się o mnie. Skończony kretyn zaparkował 100 metrów dalej. Gdyby nie Junior wytłumaczyłbym mu chyba ręcznie co zrobił źle, ale nie chcę uczyć Juniora przemocy, przynajmniej na razie...


Kategoria z Juniorem


  • DST 56.72km
  • Czas 02:09
  • VAVG 26.38km/h
  • HRmax 141 ( 77%)
  • HRavg 112 ( 61%)
  • Kalorie 813kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF - 5mm robi różnicę

Wtorek, 20 maja 2014 · dodano: 20.05.2014 | Komentarze 2

Poranna jazda w ramach słuzbowego w-f. Wczoraj zamontowałem nową korbę. Jest śliczna, taka czarna i błyszcząca :-)
Jechało się bardzo dobrze mimo tego, że nogi mam dalej sfatygowane. Gra na turnieju w piatek była co prawda fair, ale pojawiło się kilka sporych sińców na nogach. Nie mam w zwyczaju odstawiać nogi w czasie gry.
Dzisiejszy poranek bardzo przyjemny, dosć ciepło, niemal bezwietrznie. Krótsze o 5 mm ramiona korby robia dużą różnicę. Kręci się o wiele łatwiej. Nie czuć takiego obciążenia kolan. Nie mam czujnik kadencji, ale na pewno tempo kręcenia lekko wzrosło. Nie przeszkadza mi to. Ważne też, że w końcu zapadła błoga cisza, nic nie skrzypi, nic nie trzeszczy. Chociaż jak się okazało wina leżała po stronie i korby, i łożysk.
Pokręcilem się po okolicy zahaczając o Niedźwiedź, a w drodze powrotnej, majać trochę czasu w zapasie, zajechałem jeszcze do Kołbacza.
Od soboty jeżdżę na zestawie czysto niedzielnym. Na 4-Season jeździe się wyraźnie lżej. Koła treningowe zrobione, czekają w serwisie na odbiór. 
Z pozytywów trzeba wspomnieć, że forma chyba się poprawia? Średnie tętno w czasie jazd zaczyna się obniżać osiągając poziomy z 2012 roku. Jest dobrze. 
Trasy nie nagrywałem, szkoda mi ostatnio eksploatować tlf i jego baterii. Muszę go oszczędzać na poważniejsze eskapady.




  • DST 40.22km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.13km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 137 ( 72%)
  • HRavg 110 ( 58%)
  • Kalorie 679kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Niedziela, 18 maja 2014 · dodano: 18.05.2014 | Komentarze 0

Pokręciłem trochę dzisiaj, żeby rozruszać mięśnie po futbolowej masakrze w piątek i dobiciu ich wczoraj. Jednak najgorzej dokucza mi spalony słońcem kark i zakola. W piatek na boisku nie było wcale czuć, że słońce tak praży. Mimo wsmarowania w spieczoną skórę przeróżnych maści i balsamów poprawa prawie żadna :-(.
Na DDR nad Miedwie ruch rowerzystów znikomy. Robiąc rundkę przez Niedźwiedź spotkałem na trasie tylko kilku stałych bywalców seniorów. Pogoda dopisała, było dość ciepło.
Wracając do domu zrobiłem jeszcze mikro zakupy przy ul. Kościuszki.


 




  • DST 176.23km
  • Czas 06:59
  • VAVG 25.24km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 160 ( 85%)
  • HRavg 123 ( 65%)
  • Kalorie 3790kcal
  • Podjazdy 701m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolin i Golczewo

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 3

Wczorajszy udział w turnieju piłkarskim pokrzyżował mi nieco plany. Już wczoraj, ledwo przemieszczając się w domu na czworaka, wiedziałem, że nie objadę Zalewu. Dzisiaj rano skreśliłem plan dojechania do morza po tym jak z trudem odkurzyłem dywan, na kolanach oczywiście. Bolały mnie mieśnie, o których nie miałem pojęcia. W końcu, kiedy jakoś się ogarnąłem, wyruszułem w kierunku Wolina z zamiarem przejechania fragmentu trasy BBT. Po wybudowaniu S-3 w poblizu Troszyna i Parłówka przebieg musiał się zmienić. Do Wolina mordowałem się z wiatrem. Pojechałem część trasy tak Jak Michuss, kiedy jeździ do Stepnicy. Droga przez Miękowo i Widzieńsko. Droga urocza, pośród lasów, ale nawierzchnia w większości fatalna. I to odludzie, przez wiele kilometrów las, las i nic więcej. Dojeżdżając do Wolina nie byłem zbytnio zmęczony, ale miałem już niezłe ssanie. Wyjechałem przed obiadem i chciałem zjeść coś więcej niż baton lub banana. Przejechałem przez całe miasto i częściowo off roadem dojechałem do stacji BP. Tam wywinąłem orła, bo nie byłem w stanie przełożyć nogi nad siodełkiem przy zsiadaniu z roweru. Strat nie było.
Od Wolina jechało się już lepiej. Wiało mocno z boku, ale mogłem przynajmniej trochę się "rozpędzić". Do Golczewa dojechałem drogą ze świetnym asfaltem. Widać, że ciężarówki rzadko tu zaglądają. Skręcając w Golczewie na południe oczekiwałem huraganu w plecy. Niestety, wiatr wyraźnie osłabł i wcale nie pomagał w jeździe jak się wcześniej spodziewałem. Na dodatek droga w dużej części wiodła przez las, który blokował podmuchy. Od Nowogardu sytuacja "dopingowa" się poprawiła. Niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami, a z nimi wrócił wiatr. Otwarta przestrzeń nie blokowała wiatru, który wyraźnie wspomagał moje obolałe członki w dowiezieniu mnie do domu. Przez całą drogę było dość nudno, ale w Dębicach sytuacja się zmieniła. W oddali zobaczyłem kogoś na rowerze. Jako, że dystans malał bardzo powoli, musiał dość szybko jechać. Złapałem go, a raczej ich w Maszewie. Jechali na rowerach podobnych do Speedera: prosta kierownica, wąskie opony na kołach 28". Wyprzedzając ich przywitałem się i pojechałem dalej. Chyba uraziłem ich ego, bo siedli mi na koło i na górce za Maszewem wyprzedzili gnając ponad 35km/h. Teraz zadziałał mój instynkt psa gończego. Ruszyłem za nimi. Ze dwa razy próbowali mnie urwać, ale w końcu odpuścili. Jadąc za nimi zapamiętałem biał koszulkę Krossa jednego znich. Drugi miał czerwoną koszulkę z napisami o jakieś pielgrzymce rowerowej ze Stargardu do Częstochowy i Wilna. Wyglądali na ojca i syna. Również jechali do Stargardu, wracając ze Śniatowa, gdziekolwiek to jest. Na liczniku mieli 156km, o dwa więcej ode mnie.
Wyprzedziłem ich, położyłem się lemondce i zacząłem zjadać batona. Chciałem jeszcze z nimi zagadać, ale kiedy się obejrzałem po jakimś czasie nie było ich widać. Na dłuższej prostej zamajaczyli jakieś kilkast metrów za mną.
 W sumie gdyby nie oni, byłbym w domu trochę później, a tak od Dębic jechałem praktycznie cały czas ponad 30km/h.  Najpierw ich goniłem, a później ie chciałem , żeby to oni mnie złapali.
Sports Tracker posypał się w trakcie jazdy jeden raz i kilka kilometrów uciekło. Dane z wyjazdu spisane z licznika.
Na trasie spotkałem kilku rowerzystów. Piątkę na szosówkach, którą gonił rowerzysta na rowerze fitness, kiedy przedzierałem się bezdrożami do stacji benzynowej w Wolinie, oraz trójkę kolarzy już za Wolinem. Najpewniej byli to członkowie KS Uznam ze Świnoujścia. Jeden z nich miał charakterystyczną brodę. Oczywiście muszę wspomnieć o dwóch stargardzkich rowerzystach, dzięki którym ostatnie czterdzieści km przejechałem ze średnią 30km/h (w sumie dzięki nim  i wiatrowi ;-) ).
W trakcie jazdy zjadłem 4 batony, hot-doga, bułkę z kurczakiem i wypiłem 2 litry izotonika.





  • DST 22.45km
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD x 2

Piątek, 16 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 0