Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Marzec, 2015

Dystans całkowity:865.11 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:34:04
Średnia prędkość:25.18 km/h
Maksymalna prędkość:47.60 km/h
Suma podjazdów:2332 m
Maks. tętno maksymalne:198 (109 %)
Maks. tętno średnie:140 (77 %)
Suma kalorii:13059 kcal
Liczba aktywności:13
Średnio na aktywność:66.55 km i 2h 50m
Więcej statystyk
  • DST 72.10km
  • Czas 02:42
  • VAVG 26.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 230m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wawa I

Poniedziałek, 9 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 8

Z powodu spraw służbowych na 2 tygodnie jestem zmuszony przemieścić się do stolycy. Korzystając z okazji postanowiłem zorganizować sobie obóz kondycyjny i zabrałem Szaraka. Podróżował jak król, bo jechał sam jeden na bagażniku. 



Na drugi dzień, od razu po obiedzie, wyszykowałem się i ruszyłem na trasę. Miałem w końcu sposobność, żeby przetestować lemondkę oraz sprawdzić jak sprawuje się tylne koło z nową obręczą. Trasa była zaplanowana dobrze, ale od razu na samym początku pojawiły się trudności. Z powodu jakiegoś remontu musiałem szukać objazdu.



Jako biegły nawigator obrałem kurs na azymut i wkrótce wylądowałem w lesie na drodze średnio przystosowanej dla Szaraka. Było błoto, piach itp ale daliśmy radę.



Co prawda droga wkrótce znowu się skończyła przecięta torowiskiem,



ale drobna korekta kursu doprowadziła mnie w końcu do cywilizacji, czyli DW 631, którą prawdę mówiąc miałem unikać jak ognia.



Obok biegła nowa obrzydliwa DDR, którą dojechałem do skrzyżowania z DW 634. DDR się skończyła i wjechałem na jezdnię wlokąc się w korku i wdychając spaliny. Do Zielonki ślimaczyłem się głownie za błękitnym Audi SQ5, widocznym na zdjęciu, z którego rur wydobywała się nieznośna mieszanka odorów.


Gehenna skończyła się za Zielonką. Zjechałem na drogi gminne i mogłem rozkoszować się jazdą na lemondce. Muszę tylko jeszcze przekręcić obydwa ramiona do środka i powinno być ok. Samoróbka gdzieś w drodze do Poświętnego.



Bez żadnych przygód dojechałem do Stanisławowa i DW 637 wróciłem do bazy. Trochę byłem skołowany kiedy zobaczyłem znaki kilometrażowe, ale okazało się, że w moim przypadku przekłamują o ok. 13km.



Brak danych z pulsometru, bo byłem trochę zakręcony i nie zauważyłem, że mam założony zegarek "garniturowy", który nijak nie zsynchronizuje się z opaską. Efektem była trochę zbyt szybka jazda, po części spowodowana również wolnym tempem na początku.
Koło chyba ok, nic nie skrzypiało i nie trzeszczało.




  • DST 7.30km
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt TREK 7300
  • Aktywność Jazda na rowerze

Inauguracja z Juniorem

Sobota, 7 marca 2015 · dodano: 09.03.2015 | Komentarze 0

W końcu nadszedł ten długo wyczekiwany dzień. Junior ładowany codziennie do auta w drodze do żłobka za każdym razem wodził tęsknym wzrokiem za swoim czerwonym kaskiem wiszącym na ścianie. Żal mi go było, kiedy powtarzał w kółko" kask, rower, kask, rower. W końcu aura dopisała, mama dała zielone światło i mogliśmy ruszyć na objazd osiedla. Nie obyło się bez gonitwy za autobusem linii 22. Komunikacja miejska to jeden z koników Juniora. Przy okazji jazdy dokonaliśmy też inspekcji nowego chodnika. W końcu moja część osiedla doczekała się połączenia z ul. Broniewskiego ;-)




  • DST 100.37km
  • Czas 03:45
  • VAVG 26.77km/h
  • VMAX 45.62km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 198 (109%)
  • HRavg 139 ( 76%)
  • Kalorie 2661kcal
  • Podjazdy 441m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze

Renice

Niedziela, 1 marca 2015 · dodano: 01.03.2015 | Komentarze 6

Zakup etrexa w Gorzowie nie wypalił, bo nie udało mi się zgrać ze sprzedającym odnośnie godziny spotkania. W sumie wyszło mi to na dobre, przy dzisiejszej pogodzie zajechałbym się zanim dotarłbym do Gorzowa. Poza tym mogłem kupić rzeczy, któe są również na mojej liście, a które są potrzebniejsze na dłuższe wypady t.j. lemondka i dzownek, który będę w końcu mógł zamontować do Szaraka. Po wczorajszej obsłudze przed dzisiejszą jazdą okazało się również, że tylna obręcz jest już mocno zajechana. W ogóle nie kontrolowałem zużycia i nie wiem nawet kiedy zniknęły znaczniki oznaczajace zbliżający się koniec obręczy. Na ddoatek na rancie jest wyczywalna wklęsłość, którą pewnie powiększa wygięcie ścianki spowodowane naporem opony. Tak że na listę trafiła nowa. Spróbuję kupić taką samą, choć jest kłopot z dostępnością, DT RR415 ciężko kupić, za to nie problemu z jej następcą RR440. Co prawda jest trochę cięższa, oferując za to w zamian powiększoną szerokość i podwyższony o 20kg limit wagi rowerzysty, z 90 do 110. Nie powinno być tez problemu z przeplotem nowej obręczy bo jest tylko o 0,2mm wyższa niż RR415. Szprychy powinne podpasować.
Dzisiejszy wypad zaplanowałem specjalnie pod prognozy. Pojechałem do Renic, na południe, żeby później wrócić do domu z wiatrem, który miał się wzmagać im bliżej było do południa. Wszytko wyszło tak jak chciałem.
Wyruszyłem z domu ok. 07:30. Od razu oberwałem silnym wmordewindem i tak było aż do celu. Cały czas pod wiatr. Flagi przy wyjeździe z Pyrzyc mocno furkotały.



Od samego początku nie zamierzałem walczyć z wiatrem. Jechałem spokojnie oszczedzając siły na powrót, bo miało się dziać. Za Pyrzycami zrobiłem sobie sikstop przy wiacie przystankowej. Podjadłem, popiłem i pojechałem dalej.



Dojeżdżając do Lipian postanowiłem przetestować Szaraka na kostce brukowej. Rower zdał test wyśmienicie. Jechało się o wiele lepiej niż na Speederze. Pedałowanie było płynne, a lekkie wstrząsy przenosiły sie tylko na ręce. Bezproblemowo dojechałem do Renic i zajechałem do Autoportu. Trasa zajęła mi ponad 2h i 15min nie licząc ok. 15 min przerwy. Średnia nie powalała, było coś ok. 22km/h, ale to nic. Tętno średnie wyniosło 126.

Zamówiłem sobie herbatę i szarlotkę i zmarudziłem tak prawie pół godziny czekając na pogorszenie się aury, zwłaszcza silniejszy wiatr, który w drodze powrotnej miał byc moim sprzymierzeńcem. W relaksie przeszkadzał mi wszechobecny zapach przepalonego oleju wypełniający całe wnętrze.


Przed startem wkierunku Stargardu pochłonąłem jeszcze cała chałwę. Dobrze wspominam te łakocie z PK za Rzeszowem. Poprawiły mi wtedy nastrój i dały sporo enegii na końcówkę.
I w istocie wiatr był ze mną :-D Kiedy niebo zaciągnęło się chmurami ja gnałem już w kierunku domu niesiony mocnymi podmuchami. Kuriozalne było to, że kiedy łapałem kierownicę w górnym chwycie to prędkość wzrastała. Tak to jest jak plecy robią z żagiel ;-) Mimo napinki był czas na kilka fotek. Poniżej wesołe głazy przy "starej" DK 3 za Mielęcinem.



Przez większość drogi do Stargardu prędkość oscylowała w okolicach 40km/h. To się nazywa prędkość przelotowa. Przy wjeździe do Pyrzyc było lekko z górki dlatego był nawet szybciej.



W Pyrzycach czekał mnie przykry obowiązek. Musiałem pokonać je jadąc częściowo po czymś co jest niby DDR.



Po kilku minutach Pyrzyce były tylko przykrym wspomnieniem. NIe zwlaniając tempa gnałem w kierunku domu. Przeholowałem trochę w wąwozie. Przeceniłem swoje możliwości, na dodatek wiatr mnie tam nie wspomagał. Skończyło się tętnem pod 200 i odcięciem. Doszedłem do siebie na przejeździe kolejowym. Od razu wróciły wspomnienia z BBT kiedy przegiąłem od startu gnając z Hipkami. Tak samo jak wtedy pulsometr pipczał cały czas, a tętno szalało. Na szczęście ttym razem miałem ok. 15km do domu i się nie oszczędzałem. Humor popsuł mi na chwilę palant w SUV-ie Peugota, który wyprzedzając omal nie zmiótł mnie z drogi. Puściłem w jego kierunku wiązankę h..ów, ku..ew i innych najgorszych. Okazało się, że zatrzymał się kilkaset metrów dalej w Kluczewie. Nie wiedziałem jednak co miałbym mu zrobić, może będzie okazja przeprowadzić z nim pogadnakę kiedy indziej. Bardziej zależało mi, żeby zdążyć do domu do godz. 12:00. Mimo wszytko zrobiłem w przelocie zdjęcie auta palanta.



Na koniec tradycyjnie już fotka przy cukierniczce. Jazda się udała to i humor dopisywał.



Pod domem zameldowałem się niecałe 90 minut od wyjazdu z Renic. Średnia wyszła przednia, choć była okupiona sporym wysiłkiem. Dzień wcześniej myślałem, żeby skoczyć może do Świnoujścia, ale doszedłem do wniosku, że byłoby za blisko i nie opłacało się wydawać kasy na powrotny pociąg. Gdyby tak Bornholm miał połączeniem z lądem ;-)
Droga powrotna to średnia ok. 34km/h i zawdzięczam ją wiatrowi. Nie wiem jak można tak gnać w normalnych warunkach, choć jak mnie pamięć nie myli to na BBT pierwsze 120km było tylko trochę wolniejsze ;-) 
Wypiłem 0,7 l wody i jedną herbatę.
Zjadłem musli z sokiem (to w domu przed wyjazdem), paczkę sezamków, szarlotkę i chałwę (100g). W sumie nie aż tak dużo. To po części tłumaczy wilczy apetyt, który ogarnął mnie w domu ;-)

Z braku navi i z powodu niedziałjącego ST muszę się posiłkować mapką z RWGps.