Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
  • DST 176.23km
  • Czas 06:59
  • VAVG 25.24km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 160 ( 85%)
  • HRavg 123 ( 65%)
  • Kalorie 3790kcal
  • Podjazdy 701m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolin i Golczewo

Sobota, 17 maja 2014 · dodano: 17.05.2014 | Komentarze 3

Wczorajszy udział w turnieju piłkarskim pokrzyżował mi nieco plany. Już wczoraj, ledwo przemieszczając się w domu na czworaka, wiedziałem, że nie objadę Zalewu. Dzisiaj rano skreśliłem plan dojechania do morza po tym jak z trudem odkurzyłem dywan, na kolanach oczywiście. Bolały mnie mieśnie, o których nie miałem pojęcia. W końcu, kiedy jakoś się ogarnąłem, wyruszułem w kierunku Wolina z zamiarem przejechania fragmentu trasy BBT. Po wybudowaniu S-3 w poblizu Troszyna i Parłówka przebieg musiał się zmienić. Do Wolina mordowałem się z wiatrem. Pojechałem część trasy tak Jak Michuss, kiedy jeździ do Stepnicy. Droga przez Miękowo i Widzieńsko. Droga urocza, pośród lasów, ale nawierzchnia w większości fatalna. I to odludzie, przez wiele kilometrów las, las i nic więcej. Dojeżdżając do Wolina nie byłem zbytnio zmęczony, ale miałem już niezłe ssanie. Wyjechałem przed obiadem i chciałem zjeść coś więcej niż baton lub banana. Przejechałem przez całe miasto i częściowo off roadem dojechałem do stacji BP. Tam wywinąłem orła, bo nie byłem w stanie przełożyć nogi nad siodełkiem przy zsiadaniu z roweru. Strat nie było.
Od Wolina jechało się już lepiej. Wiało mocno z boku, ale mogłem przynajmniej trochę się "rozpędzić". Do Golczewa dojechałem drogą ze świetnym asfaltem. Widać, że ciężarówki rzadko tu zaglądają. Skręcając w Golczewie na południe oczekiwałem huraganu w plecy. Niestety, wiatr wyraźnie osłabł i wcale nie pomagał w jeździe jak się wcześniej spodziewałem. Na dodatek droga w dużej części wiodła przez las, który blokował podmuchy. Od Nowogardu sytuacja "dopingowa" się poprawiła. Niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami, a z nimi wrócił wiatr. Otwarta przestrzeń nie blokowała wiatru, który wyraźnie wspomagał moje obolałe członki w dowiezieniu mnie do domu. Przez całą drogę było dość nudno, ale w Dębicach sytuacja się zmieniła. W oddali zobaczyłem kogoś na rowerze. Jako, że dystans malał bardzo powoli, musiał dość szybko jechać. Złapałem go, a raczej ich w Maszewie. Jechali na rowerach podobnych do Speedera: prosta kierownica, wąskie opony na kołach 28". Wyprzedzając ich przywitałem się i pojechałem dalej. Chyba uraziłem ich ego, bo siedli mi na koło i na górce za Maszewem wyprzedzili gnając ponad 35km/h. Teraz zadziałał mój instynkt psa gończego. Ruszyłem za nimi. Ze dwa razy próbowali mnie urwać, ale w końcu odpuścili. Jadąc za nimi zapamiętałem biał koszulkę Krossa jednego znich. Drugi miał czerwoną koszulkę z napisami o jakieś pielgrzymce rowerowej ze Stargardu do Częstochowy i Wilna. Wyglądali na ojca i syna. Również jechali do Stargardu, wracając ze Śniatowa, gdziekolwiek to jest. Na liczniku mieli 156km, o dwa więcej ode mnie.
Wyprzedziłem ich, położyłem się lemondce i zacząłem zjadać batona. Chciałem jeszcze z nimi zagadać, ale kiedy się obejrzałem po jakimś czasie nie było ich widać. Na dłuższej prostej zamajaczyli jakieś kilkast metrów za mną.
 W sumie gdyby nie oni, byłbym w domu trochę później, a tak od Dębic jechałem praktycznie cały czas ponad 30km/h.  Najpierw ich goniłem, a później ie chciałem , żeby to oni mnie złapali.
Sports Tracker posypał się w trakcie jazdy jeden raz i kilka kilometrów uciekło. Dane z wyjazdu spisane z licznika.
Na trasie spotkałem kilku rowerzystów. Piątkę na szosówkach, którą gonił rowerzysta na rowerze fitness, kiedy przedzierałem się bezdrożami do stacji benzynowej w Wolinie, oraz trójkę kolarzy już za Wolinem. Najpewniej byli to członkowie KS Uznam ze Świnoujścia. Jeden z nich miał charakterystyczną brodę. Oczywiście muszę wspomnieć o dwóch stargardzkich rowerzystach, dzięki którym ostatnie czterdzieści km przejechałem ze średnią 30km/h (w sumie dzięki nim  i wiatrowi ;-) ).
W trakcie jazdy zjadłem 4 batony, hot-doga, bułkę z kurczakiem i wypiłem 2 litry izotonika.






Komentarze
4gotten
| 07:06 poniedziałek, 19 maja 2014 | linkuj Dziękuję, ale mimo sporego dystansu plan km zrealizowałem tylko w 50%. W planie miałem objazd Zalewu, ale turniej piłki okazał się ponad moje możliwości. Do soboty przemieszczałem się w domu niemalże na czworaka. Dzisiaj dalej odczuwam skutki uganiania się za piłką.
Objazd Zalewu przekładam na następny weekend.
Ruch na DW 106 był w tym dniu minimalny. Nie kojarzę, aby wyprzedzała mnie choć jedna ciężarówka.
michuss
| 21:04 niedziela, 18 maja 2014 | linkuj Przyłączam się do gratulacji, dystans słuszny. Droga przez Widzieńsko faktycznie nie należy do najlepszych, dlatego potem jeździłem "trójką" kilka km za Miękowo i odbijałem na tej długiej prostej w lewo, też dojeżdżając do Widzieńska... ;) Ja w ostatnim czasie nie mam okazji przekroczyć nawet stówy.
strus
| 12:46 niedziela, 18 maja 2014 | linkuj Gratuluje kolejnego długiego dystansu ,ja staram się unikać odcinka Stargard Grabowo po tym jak widziałem w Grabowie jak się ciężarówki na podwójnej ciągłej się wyprzedzały w wąwozie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!