Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
  • DST 335.00km
  • Czas 13:35
  • VAVG 24.66km/h
  • VMAX 69.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 181 (100%)
  • HRavg 139 ( 76%)
  • Kalorie 8402kcal
  • Podjazdy 2965m
  • Sprzęt Szarak
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

W(y)prawka Kaszubska

Sobota, 25 kwietnia 2015 · dodano: 27.04.2015 | Komentarze 13




























Jazda w ramach forumowej imprezki zorganizowanej przez Turystę, wspartej przez innych dobrych ludzi ;-) 
Początkowo deklarowałem się na dłuższy dystans, ale "chorowity" okres ostatniego miesiąca źle wpłynął na przygotowania. 
Do bazy w Izbicy dotarłem dużo później niż planowałem. Zamiast wyruszyć PKP ze Stargardu o 13:30 i ze Słupska dokulać się już rowerem na 18:30, na miejscu byłem dopiero o 01:30 dojeżdżając autem ;-). Oznaczało to znikomą ilość snu, ale przecież maiłem jechać tylko krótszą trasę.
Pobudka o 06:00, miska musli z sokiem na śniadanie, ostanie przygotowania i o ok. 08:15 wyruszyliśmy na trasę improwizując start honorowy z bramy bazy. Zdjęcie Turysty autorstwa nieznanego.

Do Główczyc jazda była bardzo spokojna. Początek przypominał mi MP z ubiegłego roku. Sielanka i spokojne tempo.



Jedynie poziomki uprawiały harce i goniły Tomka, który się rozgrzewał.



W Główczycach krótki postój na przebranie się. Zrobiło się bardzo ciepło i trzeba było zrzucić  trochę odzienia. Po tym zdarzeniu nastąpił start ostry. Z przodu uformowała się grupka w składzie: Turysta, CRL, Tomek, Pająk na poziomce, Olo. Dopełnieniem grupki była moja ociężałość. Mimo, że tempo było zacne postanowiłem nie odpuszczać. Po pierwsze czułem się całkiem nieźle mimo alarmującego dźwięku pulsometru, po drugie z braku nawigacji wolałem trzymać się grupy, a po trzecie nie chciałem jechać w grupetto ;-) Przy jeziorze Żarnowieckim robimy krótki postój. Dojeżdża wtedy do nas Keto z "czasowcem". Wkrótce powiększona grupa walczy z pierwszym podjazdem, na którym Olo przeprowadza atak szczytowy i wyprzedza niemal wszystkich poza Tomkiem. 
Do Pucka tempo było całkiem niezłe. Średnio powyżej 29km/h.

Na DDR, która biegnie śladem trasy kolejowej jest nawet czas na samojebki. Jest super, cała naprzód, nas nie dogoniat, jest moc. Tak mi się przynajmniej wydawało, ale do czasu :-)



Jednak po skręceniu na południe zaczęła się gehenna. Bardzo mocny wiatr skutecznie hamował nasze zapędy. Dochodzi do podziału. Mocniejsza grupka odjeżdża a ja, Olo i Keto męczymy się walcząc z wiatrem. Za nami toczy się jeszcze Pająk.
Przy sklepie, bodajże w Darżlubiu, robimy postój, żeby ochłonąć. Daje to jakie takie efekty. Po 10 minutach moje tętno to już niewiele ponad 130 ;-)    



Można jechać dalej. Przez lasy docieramy do Wejherowa. Cień daje ukojenie, a drzewa powstrzymują wiatr. Można trochę odpocząć.



Po drodze znika gdzieś Pająk i z kolejnym poważniejszym podjazdem zmagam się wraz Olem i Keto.
Dalsza droga to niekończąca się jazda pod wiatr i nieskończoność hopek. Zaczynają łapać mnie skurcze, czuję, że boli mnie tyłek, który nie wiedzieć czemu jest już odciśnięty i obtarty. Jest to dla mnie nowe doświadczenie - bardzo nieprzyjemne. Na domiar złego zaczyna boleć mnie lewa łydka, pamiątka po nocnej rundce sprzed roku oraz dokucza prawy bark. Głowa jakaś taka ciężka, kark staje się coraz bardziej obolały. Kilka razy mam zamiar odpuścić, ale wiem, że to oznaczałoby szukanie najkrótszej drogi do bazy. Do tej pory jeździłem często asekuracyjnie, pilnując wskazań pulsometru, ale dzięki tej jeździe wiem, że można zdziałać dużo więcej, wystarczy chcieć. Co prawda wiele razy zaczynam widzieć "światełko w tunelu", ale zaciskam zęby i prę do przodu niczym guru jazdy siłą woli - Wąski. W międzyczasie doganiamy Księgowego, który miał własną koncepcję na trasę ;-) Przez jakiś czas jedziemy razem. Zatrzymujemy się w Sianowie po picie, bo w bidonach sucho. Przed odjazdem Księgowy chwyta moment kiedy ciężko zbieramy się do dalszej drogi.



Wkrótce jednak znowu jedziemy we trójkę, Księgowy zostaje. Po drodze chwyta nas w kadr Michał Z, który przyłączył się do grupy dobrych ludzi wspierających wyprawkę. Poniżej kilka zdjęć z drugiej setki jego autorstwa. 



Końcówka przed Wieżycą trochę lżejsza. Sam podjazd do punktu pokonany bezproblemowo. Olo ponownie wyrywa do przodu i zdobywa punkty na górskiej premii. Widok kampera i Cinka z familią wywołuje banana na mojej twarzy. W końcu dojechałem do mety i mogłem rozkoszować się makaronem. Dołożyłem do tego 4 kawałki ciasta oraz kawę.



Czułem się zadowolony, że jednak dotarłem do punktu. Niemalże rozpierała mnie duma, ale to co wypchało mi brzuch to były raczej specjały serwowane pod Wieżycą oraz litr płynów wchłonięty błyskawicznie.



Zgodnie z planem, cięższy chyba o 2 kg, o godz. 19:00 wyruszam z Olem w kierunku bazy. Wcześniej odziałem rękawki i nogawki i zamontowałem światełka oraz odblaski.



O ile nogawki były ok to rękawki się nie sprawdziły. Materiał, z którego były wykonane nie grzeszył elastycznością i w zgięciach łokci poodciskał mi irytujące bruzdy. 
Ostatnie 106 km to już spokojna jazda z Olem. Tętno się uspokoiło i nie przekraczało 125. Nie mogłem trafić lepszego towarzysza jazdy. Reprezentowaliśmy w miarę podobny poziom przygotowania fizycznego z lekką przewagą Olka, którą było widać na hopkach. Nie wspomnę już nawet o jego GPS, dzięki któremu nie musiałem tracić czasu na nawigowanie przy pomocy "cueshita" oraz mapy. Ostania 1/3 trasy była bardzo płaska w porównaniu z częścią przed Wieżycą. 
Do bazy dojechaliśmy przed północą. Czas brutto przejazdu wyniósł 15h 30min.
Jeszcze nigdy nie zmordowałem się tak na rowerze. Warto było: dla ludzi trasy i własnego zadowolenia. Wyprawka uwidoczniła moje słabości. Mam jeszcze na szczęście dużo czasu, żeby przygotować się do MP, dlatego nie powinno być wpadki. Szczerze mówiąc zlekceważyłem Kaszuby. Myślałem, że to tylko jakieś pagórki i tyle. Rzeczywistość zmasakrowała mnie okrutnie i pokazała moje miejsce w szeregu. Na szczęście nie zrealizowałem planu, żeby na trasę w sakwie zabrać hantle. No bo przecież trzeba jakoś zwiększyć stopień trudności na "lajtowej" trasie.
Teraz nie pozostaje mi nic innego jak zorganizować tygodniowe zgrupowanie "górskie" w Szczecinie pod Panoramą i poćwiczyć podjazdy.
Na trasie wypiłem 2,25 litra izotoników, 1,5 litra coli, 0,25 litra "tymbarku" jabłko-mięta i 1 litr wody oraz kawę.
Zjadłem paczkę kabanosów, loda, wielką porcję makaronu, 4 kawałki ciasta, 5 bananów i 5 batonów. Niestety, ale zlekceważyłem sprawę suplementacji i nie zaopatrzyłem się w "shoty" magnezowe, co przypłaciłem na trasie lekkimi skurczami.
Sprzęt dał,radę. Przełożeń wystarczyło, martwi mnie jedynie luz na sterach, którego w żaden sposób nie mogę zlikwidować. Rozważam również wymianę kierownicy na szerszą, być może rozwiązałoby to problem bolącego barku? Muszę też obniżyć siodełko. Najprawdopodobniej to było przyczyną lekkiej masakry pośladków. W grę wchodzi wymiana na węższe, ale to się jeszcze zobaczy.
Impreza ze wszech miar udana. Osiągnąłem zamierzone cele, zostałem sprowadzony do parteru i zamierzam zajechać się znowu jeśli tylko Turyście będzie się chciało zorganizować kolejny Maraton Turysty ;-)



Dziękuję Turyście za przednia imprezę, Cinkowi z familią i Michałowi za wsparcie logistyczno-fotograficzne. Uczestnikom za wspólną jazdę i świetną atmosferę, a w szczególności Keto i Olowi  za motywację do jazdy i bezbłędną nawigację.
Trasa poniżej.

W ramach ciekawostki, dzięki funkcji Stravy - Flyby, można oglądnąć jak wyglądały zmagania na trasie. Przez całą drogę byłem przyklejony do kolegi Olka, dlatego jego pozycja równa się mojej KLIK





Komentarze
Waskii
| 19:20 środa, 6 maja 2015 | linkuj Być może ale nie jestem teraz w stanie zaplanować tak odległego terminu ;/
4gotten
| 13:11 środa, 6 maja 2015 | linkuj w czwarty weekend maja chyba pojawię się na Dolnym Śląsku w ramach dłuższego przelotu. Może dołączysz?
Waskii
| 13:08 środa, 6 maja 2015 | linkuj Niezbyt dużo skoro doczytałem dopiero o tym guru :P
Pracuję przy kompie więc siłą rzeczy przeglądam od czasu do czasu conieco w ramach uzależnienia.
4gotten
| 12:40 środa, 6 maja 2015 | linkuj Za dużo czasu spędzasz w sieci zamiast kręcić km. Elizjum nie będzie czekał ;-D
Waskii
| 12:36 środa, 6 maja 2015 | linkuj oho, awansowałem na guru :P
4gotten
| 19:25 wtorek, 28 kwietnia 2015 | linkuj Dzięki. W sumie to będzie podobnie, może trochę dłuższe dystanse, ale na pewno nie w takich męczarniach ;-)
Jarro
| 16:26 wtorek, 28 kwietnia 2015 | linkuj Gratulację, strach pomyśleć co będzie jak będziesz w formie :)
4gotten
| 19:32 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj Nie skręciliśmy źle, tylko chcieliśmy zobaczyć ten uroczy kościółek na wzgórzu ;-)
olo
| 18:53 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj nawigacja nie była bezbłędna, pod Więżycą źle na chwilę skręciliśmy. Na szczęście wcześniej był skrócik w Wejherowie i wyszło na zero :)
strus
| 17:55 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj Gratuluje dystansu
Keto
| 10:46 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj Dzięki za wspólną jazdę. Doskonale się uzupełnialiśmy w trasie. Szkoda, że nie jechałeś 500-tki bo miałbym duże wsparcie a tak strasznie się męczyłem.
4gotten
| 06:17 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj Nie wiem czy to był Nowy Dwór czy Stary ;-) Zapamiętałem tylko, że większość miejscowości na Kaszubach jest albo Stara, albo działa w nich Huta :-D
michuss
| 06:10 poniedziałek, 27 kwietnia 2015 | linkuj Super. Moje strony. Widzę, że zaliczyliście super drogę Darżlubie-Wejherowo i serpentynowaty podjazd pod Nowy Dwór.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!