Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
  • DST 40.04km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.02km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 145 ( 77%)
  • HRavg 122 ( 64%)
  • Kalorie 872kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

km c.d.

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0

Wieczorem jechało się lepiej, chociaż wciąż odczuwam w kolanach dolegliwości po piątkowej piłce. 
Wypady do Niedźwiedzia przestają mi wystarczać. Wolałbym jeździć rzadziej, ale dłuższe trasy.




  • DST 49.76km
  • Czas 02:05
  • VAVG 23.88km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 140 ( 74%)
  • HRavg 116 ( 61%)
  • Kalorie 920kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0

Coś dzisiaj nic mi nie szło. Pierwszy raz tak  miałem że nie sposób było się rozkręcić. Serce za nic nie chciało wejść ponad 130 hr, a nogi nie chciały kręcić mimo braku uczucia zmęczenia. Do końca pogrążył mnie mocny i chłodny zachodni wiatr, który studził resztki mojego zapału. Nic, spróbuję jeszcze wieczorem.
Dystans powiększony o 1.5 km. Zapomniałem włączyć na starcie Sports Trackera. Zorientowałem się dopiero na ul. Niepodległości.
EDIT: dodany dzisiejszy powrót z pracy. Wiało tak mocno, że na ul. Różanej przekroczyłem niechcący dozwoloną prędkość o 18km/h.




  • DST 184.04km
  • Czas 07:39
  • VAVG 24.06km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 170 ( 90%)
  • HRavg 127 ( 67%)
  • Kalorie 4209kcal
  • Podjazdy 895m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocna rundka

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 4

Nocny wypad po okolicy od 20:20 do 04:50. Czas brutto 8h30m, netto 7h39m. Nie udało się wykręcić 200km, ale nieprzewidziane przeszkody pokrzyżowały trochę szyki  w trakcie jazdy i na więcej nie wystarczyło czasu. Dane spisane z licznika bo Sports Tracker kilka razy gubił sygnał w lesie, no i mnie zdarzyło się nie włączyć kilka razy "continue" po postoju. Trochę więcej opisu później.
OPIS:
W weekend chciałem w sumie przejechać ok. 200km, dzieląc to na trzy razy w związku z innymi obowiązkami: 1/3 w sobotę wieczorem, 1/3 w niedzielę rano i reszta w ten sam dzień wieczorem. Szybko zrewidowałem plany i postanowiłem przejechać się trochę dłużej w nocy. Trasa była wcześniej zaplanowana, tylko, że chciałem ją wcześniej przejechać w ciągu dnia. Znałem ja na pamięć więc nie obawiałem się, że mogę zgubić się w nocy.
Po krótkich przygotowaniach i spakowaniu sakwy wyruszyłem w drogę ok. 20:20. Droga na początku wiodła DK 20 do Węgorzyna. Jeszcze przed wyjazdem ze Stargardu zaczęło mnie przewiewać. W Chociwlu na Orlenie nałożyłem bluzę z membraną, pod kask włożyłem czapeczkę i przy okazji wyregulowałem przednią lampkę, która świeciła za nisko.
W Węgorzynie skręciłem w kierunku Recza, jadąc DW 151. Po drodze przejechałem przez Ińsko, gdzie wataha złożona z trzech dużych i dwóch mniejszych psów chciała posmakować moich łydek. Szczęśliwie dość szybko zrezygnowały z pogoni.
W Ciemniku jakość drogi drastycznie się pogorszyła, ale i tak nie było źle. Poza tym w moim przypadku noc wygładza asfalt i przy okazji zmniejsza nachylenie podjazdów.
W Reczu zaplanowałem postój na Orlenie, żeby zjeść hot – doga. Ostatnio kiedy jechałem z Wąskim 200+ taka przekąska bardzo pozytywnie wpłynęła na moją psychikę i dodała mi sił. Niestety, na stacji była właśnie przerwa techniczna, która miała trwać jeszcze ponad 25 minut. Postanowiłem kontynuować jazdę i zatrzymać się na następnym Orlenie w Choszcznie. Przed miastem, w Sułowie, z ciemności wychynął bardzo agresywny brytan, który nie chciał chyba tylko pobawić się w ganianego. W strachu nacisnąłem na pedały tak mocno, że coś strzeliło mi w łydce. Psa w końcu z gubiłem, chyba dzięki zjazdowi inaczej mógł zatopić kły w mojej stopie. Przykrą konsekwencją incydentu z psem był piekący ból łydki już do końca podróży.Los dalej mi nie sprzyjał. W Choszcznie nie było hot – dogów, sprzedaż odbywała się tylko przez okienko i nie można było skorzystać z toalety. Bardzo wkurzony ruszyłem dalej i przez Piasecznik i Dolice dotarłem do Pyrzyc. Wcześniej, jeszcze Lubiatowie wymieniłem baterie w lampce. Aku wytrzymały na pełnej mocy 5,5 h. Całkiem sporo. Etap od Choszczna to jazda pod coraz mocniejszy wiatr, który zwiastował zmianę pogody.
Dojeżdżając do Pyrzyc zadecydowałem, że jeśli na Orlenie nie będzie hot – dogów, wracam najkrótszą droga do domu. Hot dogi na szczęście były, uraczyłem się również gorącą czekoladą. Jednak wcześniej musiałem przekonać grupkę podchmielonych młodzieńców, żeby nie próbowali ujeżdżać mojego roweru, który zostawiłem przed wejściem do stacji. Siła argumentów nie pomagała, ale groźba użycia argumentu siły w postaci moich gadżetów obronnych pomogła. Żeby nie kusić losu zaparkowałem rower w środku.
Po posiłku ruszyłem w dalszą drogę kierując się do domu przez Stare Czarnowo, Kobylankę i Zieleniewo. Za Pyrzycami do wiatru dołączył ulewny deszcz. Po ok. 7 km byłem cały mokry, ale mając do domu niecałe 40 km nie traciłem już czasu na przebieranie się. Poza tym byłem dość rozgrzany i nie odczuwałem zbytnio chłodu. Moim sprzymierzeńcem była temperatura powietrza, dość wysoka, bo oscylująca w granicach 7-8 stopni.
Zjeżdżając do Kołbacza chciałem się rozpędzić i zrzuciłem łańcuch na blat. Na nieszczęście łańcuch spadł, owinął się wokół ramienia korby i zaklinował między nią, a blatem. Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Próby uwolnienia łańcucha kończyły się niepowodzeniem, grożąc przy okazji uszkodzeniem wózka przerzutki. W końcu doznałem olśnienia. Szczęśliwie spinka łańcucha nie była częścią „węzła gordyjskiego”. Rozpiąłem ją i po kilku minutach łańcuch był uwolniony.
Ostanie km to walka ze „średnią”. Mimo piekącej łydki starałem się jechać na tyle szybko, żeby średnia nie spadła poniżej 24 km/h. Udało się.
W czasie całej jazdy wypiłem 1 litr izotonika, gorącą czekoladę, zjadłem 4 batony, dwie paczki sezamków i jednego hot – doga.
Przez niepotrzebne postoje w Chociwlu, Reczu i Choszcznie oraz przygodzie z pijaczkami i łańcuchem nie miałem już czasu, żeby dokręcić do 200km. Mimo wszystko jestem zadowolony, o pierwszy raz jechałem tak długo w nocy i w dodatku przy niezbyt sprzyjających warunkach.
Ruch samochodów: umiarkowany na DK20, na pozostałych znikomy. Nic tylko jeździć nocą. Trzeba nawiedzić Wałcz o takiej porze.
Myślę o powtórce, jednak przygody z psami trochę mnie zniechęcają. Trzeba pomyśleć o czymś odstraszającym, bo jazda przez wioski z pałką teleskopową nie należy do wygodnych, ajej skuteczność, poza dodawaniem otuchy jest dyskusyjna.





  • DST 48.90km
  • Czas 02:02
  • VAVG 24.05km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 144 ( 76%)
  • HRavg 108 ( 57%)
  • Kalorie 855kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ze Szczecina

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 1

Droga powrotna to inna bajka. Było bardzo ciepło, a wiatr pomagał mi w jeździe praktycznie do samego Stargardu. Pilnując, aby się regenerować jechałem spokojnym tempem. Jak duży wpływ miał wiatr na jazdę najlepiej widać po średnim pulsie. Przez większość trasy tylko kilka razy wszedłem w strefę, a tak to lajtowo, tętno w ok. 95-110. 
Na drogę powrotną wybrałem trasę, którą niegdyś pokonywałem do pracy samochodem. Dużo mniej świateł. Między innymi dzięki temu mimo, że droga powrotna była dłuższa to czas jazdy był krótszy niż rano. Oczywiście rowerem nie mogłem wjechać na autostradę, dlatego w Podjuchach skręciłem w lewo i dojechałem do ul. Struga. Tam pomyślałem, że wpadnę do przedstawicielstwa Canyona przymierzyć moją pierwszą szosówkę i sprawdzić przy okazji, czy moje koła z oponami 700x28 zmieściłyby się w jej widłach. Szybko zmiarkowałem się, że i rower, i ja wyglądamy jak siedem nieszczęść, dlatego zrezygnowałem. Było za późno, żeby wrócić na ul. Struga dlatego podróż kontynuowałem DDR wzdłuż jezdni wspomagającej. 
W Stargardzie zajechałem jeszcze na myjnię i potraktowałem rower i sakwy wodą pod wysokim ciśnieniem.

Zapomniałem wcześniej napisać, że w minioną sobote wyregulowałem w końcu przednią przerzutkę. Coś mi w niej nie pasowało. Po przestudiowaniu dokumentacji technicznej Shimano zauważyłem, że przerzutka jest ponad pół centymetra za wysoko. Po godzinnej walce udało się wszystko ustawić jak należy. Nie wiem jak mogłem wcześniej jeździć z takim felerem. Między innymi z tego powodu wstałem w niedzielę rano póxniej, bo spontaniczna walka z przerzutka zakończyła się ok. 23:00. Uwielbiam moje wymówki ;-)




  • DST 46.70km
  • Czas 02:06
  • VAVG 22.24km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 156 ( 82%)
  • HRavg 117 ( 62%)
  • Kalorie 957kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Szczecina

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 0

Poranny wyjazd do Szczecina. Po drodze zajechałe do biura, żeby zabrać służbowe łachy i materiały na spotkanie.
Dzień wczesniej przymocowałem bagażnik dając sobie spokój z błotnikami. No przecież miało prawie wcale nie padać. Rzeczywistość okazała się inna. Padało całą drogę. Zanim dojechałem na miejsce byłem cały mokry i pokryty drogowym brudem. Rower z sakwami przedtsawiał obraz nędzy i rozpaczy. Na szczęście ubrałem szybkoschnące fatałaszki, tak że w drodze powrotnej ubranie było tylko wilgotne.
Sama jazda przez Szczecin gorsza niż myslałem. Duży ruch, sporo korków. Odniosłem wrażenie, że ulice się zwęziły. Na każdy światłach pojazdy stały tak że nie sposób było przesunąć się do przodu. Podróż zdawał się trwać wieczność. Inna sprawa, że celowo nie sprężałem się. Czułem lekkie osłabienie po weekendzie i chciałem odpocząć.




  • DST 76.70km
  • Czas 02:59
  • VAVG 25.71km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 164 ( 87%)
  • HRavg 126 ( 67%)
  • Kalorie 1688kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rano przed sumą

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 1

Jak zwykle ciężko mi się wstawało. Znalazłem tysiąc powodów, żeby opóźnić wyjazd o 3 godziny. Znowu km przegrały z lenistwem i zdrowym rozsądkiem. Jutro czeka mnie wyjazd służbowy do Szczecina to trochę nadrobię - oczywiście rowerem.
Wystartowałem ok. 06:45. Musiałem być w domu najpóźniej trzy godziny od startu. Plan trasy układałem na bieżąco. Pierwszy spontan to jazda do Zieleniewa przez Żarowo i Grzędzice. Później tradycyjnie już Reptowo, Niedźwiedź i Motaniec. Na węźle wjechałem na DK 10 i ruszyłem w kierunku Szczecina. Po wjechaniu do miasta kilka razy zabierałem sie do zawracania, w końcu na rondzie pod estakadą na ul. Struga zrobiłem nawrot i pojechałem w kierunku domu. W Płoni okazało się, że mam jeszcze trochę czasu i mógłbym dokręcić więcej km jadąc "starą DK3" do Kołbacza. Warunek był jeden, musiałem trochę przyśpieszyć. Plan się powiódł. Czas jaki miałem do dyspozycji wykorzystałem niemal co do sekundy i zdążyłem do domu na czas. 




  • DST 60.47km
  • Czas 02:10
  • VAVG 27.91km/h
  • VMAX 42.50km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 162 ( 86%)
  • HRavg 133 ( 70%)
  • Kalorie 1341kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Noga podaje

Piątek, 4 kwietnia 2014 · dodano: 04.04.2014 | Komentarze 6

Wylajtowałem rower na maxa, ogoliłem łydy, wciągnąłem jakieś BCAA, L-carnitynę i inne aminokwasy i nakręcony jazdą kolegi wyruszyłem pocisnąć po asfalcie. Jechało się extra. Było juz ciemno i wszyscy niedzielni rowerzyści siedzieli już w domach oglądając "Taniec z gwiazdami", albo waląc browary na działce.
Nóżka podawała jak należy, a północno-wschodni  ułatwiał naginanie w kierunku Szczecina. Po nawrotce w Płoni szybko złapałem dwie bomby, ale łyknąłem koktail mocy i znowu wkręciłem się na obroty. Mimo, że wracałem do Stargardu niemalże cały czas pod wiatr (na stacji meteo było 6,5m/s) to jechało się super extra. Czułem, że uda mi puchły, ał ydki robiły się twarde niczym skała. W mieście dorzuciłem jeszcze koksu i zrobiłem po ulicach esa-floresa, żeby dokręcic do 60km.
No, jazda udana, sporo koksu spalonego, aby tak dalej. Muszę się sprężać, bo jeden ziomal ma zamiar mnie gonić w km.

 




  • DST 69.30km
  • Czas 02:47
  • VAVG 24.90km/h
  • VMAX 40.40km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 155 ( 82%)
  • HRavg 125 ( 66%)
  • Kalorie 1381kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF

Wtorek, 1 kwietnia 2014 · dodano: 01.04.2014 | Komentarze 6

Trochę mniej km niż planowałem, ale nie mogłem się rano zebrać do wyjazdu. PO drodze przez miasto zajechałem na dworzec PKP kupić bilety na wyjazd do Wawy. Pogoda ok, choć miejscami mgła była bardzo gęsta. Na szczęście duża część trasy po DDR lub mało uczęszczanych asfaltach.


EDIT:
do danych dodałem kilka km z powrotu do domu po pracy. Po drodze zajechałem jeszcze na os. Szopena zobaczyc czy Oskar dotarł na rehabilitację. Niestety, ale dalej walczymy z  kontuzją jego kolana :-(




  • DST 204.90km
  • Czas 07:51
  • VAVG 26.10km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 164 ( 87%)
  • HRavg 134 ( 71%)
  • Kalorie 5031kcal
  • Podjazdy 790m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Miedwie

Niedziela, 30 marca 2014 · dodano: 30.03.2014 | Komentarze 6

Objazd Miedwia w wersji mega. Z braku koncepcji na dłuższą trasę oraz z powodu przywiązania do rodziny ;-) postanowiłem kilkukrotnie objechać jezioro. Żeby się zbytnio nie nudzić trasą przejazd zorganizowałem w formie wahadła. Dom był miejscem gdzie zawracałem. W sumie czasu wystarczyło na trzykrotnie objechanie jeziora. Muszę powiedzieć, że nie było wcale nudno.
Przez zmianę czasu trochę mi się pokomplikował wyjazd. Najpierw wstałem za wcześnie, a później za późno. W ostaeczności zamiast wyjechać o 04:00 wystartowałem tuż po szóstej. 
Pierwsza część przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Początkowo było zimno, tylko jeden stopień powyżej zera. Do tego gęsta mgła. Na szczęście przez ponad 2/3 trasy prawie nie wiało. Kończąc rundę było już na tyle ciepło, że w garażu zostawiłem ocieplany podkoszulek i ciepła czapkę, a na głowę założyłem kask i lekka ocieplaną czapkę. 
Druga runda, w przeciweną stronę, w podobnym czasie, ok 2 min szybciej. Tym razem już w słońcu. Na trasie spotykałem całkiem sporo rowerzystów. W połowie drugiej rundy zaczęły mnie dochodzić dziwne trzaski czy też pyknięcia z okolicy suportu. Jestem przeczulony na punkcie wszelakich dźwięków czy to w rowerze czy to w moim samochodzie. Nie byłem w stanie dokładnie zdiagnozować przyczyny, choć zacząłem podejrzewać ramię korby. Po zrobieniu drugiego etapu zajechałem do garażu i rozebrałem korbę. Najprawdopodobniej przez moje niedopatrzenie ramię korby miało luz i wyżłobiło w osi rowek. Podejrzewam, że to może być przyczyną. Przesmarowałem wszytko i skręciłem śruby na maxa. Chyba na jakiś czas pomogło, ale trzeba się zacząć rozglądać za nową korbą. Tylko gdzie znaleźć dziewięciorzędową skoro teraz standardem jest "dziesiątka", nawet w Tiagrze. Zrzuciłem jeszcze długie spodnie, przebrałem bluzę, a na nos nałożyłem okulary. Byłem gotowy na finisz.
Po wyruszeniu na ostani etap poczułem , że zaczyna wiać. Po skręceniu w Kobylance w kierunku Kołbacza rozpoczęła się jazda pod  południowo-wschodni wiatr. Na początku trochę się mordowałem, ale w końcu odpuściłem, chociaż zależało mi na dość dobrej średniej.
Przed wyjazdem założyłem pokonać trasę ze średnią ok. 25km/h. W trakcie okazało się, że dobiłem ponad 26km/h i tak zostało prawie do końca. 
Prze Żabowem niespodziewanie posypał się Sports Tracker. Modliłem się, żeby nie stało się to co ostatnio Strusiowi. Na szczęście po odpaleniu aplikacji okazało się, że trasa przed awarią zapisał się. Wystartowałem ST od nowa i pokonałem ostatni odcinek pod wiatr do Pyrzyc. Ostanie 24 km wiatr wiał bardziej z boku. Zawziąłem się, żeby skończyć jazdę ze średnią 26km/h ale kosztowało mnie to sporo wysiłku.
W czasie jazdy wypiłem 1,5 litra napoju isotonicznego, zjadłem 4 batony musli, jednego "góralka" i małą paczkę sezamków.
Przez perypetie z korbą straciłem na postoje ok 40 min. Dużo, ale dziwne dźwięki źle wpływają na moją psychikę i wolałem starcić trochę czasu na rzecz spokoju ducha.
Po powrocie szybki prysznic, zlanie nóg lodowatą wodą i wtarcie w nie chłodzącej końskiej maści. Cóż z ulga. Jestem gotowy do 
jazdy ;-)
Dane z ST w dwóch częściach z powodu awarii aplikacji. Brakujący dystans i czas uzupełnione o dane z licznika. Czas brutto 8:38h, netto 7:51. Zmarudziłem aż 47 min ;-)





  • DST 48.60km
  • Czas 02:02
  • VAVG 23.90km/h
  • Temperatura 4.0°C
  • HRmax 161 ( 85%)
  • HRavg 122 ( 64%)
  • Kalorie 991kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF

Wtorek, 25 marca 2014 · dodano: 25.03.2014 | Komentarze 1

Poranna jazda do Niedźwiedzia w ramach służbowego w-f. Zanim udałem się we właściwym kierunku podjechałem do przychodni rehabilitacyjnej omówić Oskara na zabiegi. Niestety, brak wolnych terminów do końca roku. Bezpłatna opieka w Polsce to farsa. Skończy się tak  jak ostatnio, na wizytach prywatnych. Po wyjściu z przychodni przywitał mnie deszcz. Schowałem telefon z włączonym ST do plecaka, na który naciągnąłem jeszcze pokrowiec przeciwdeszczowy i wyruszyłem.
Mimo, że padało nie czułem dyskomfortu. Moja bluza mimo, że nie przeciwdeszczowa dała jak zwykle radę. Zresztą bluzy tej używam na każde warunki pogodowe. W mrozy robiła za kurtkę zimową.
Po zakończeniu jazdy zapomniałem wyłączyć ST. M.in. z tego powodu do zapisu trasy wkradło się trochę błędów. Do danych dodałem powrót z pracy do domu.