Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
  • DST 435.68km
  • Czas 18:06
  • VAVG 24.07km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • HRmax 167 ( 92%)
  • HRavg 117 ( 64%)
  • Kalorie 8791kcal
  • Podjazdy 1432m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Koło koło Konina - Stargard

Niedziela, 3 sierpnia 2014 · dodano: 03.08.2014 | Komentarze 13

Wspólna jazda z Michussem. Rozpoczęliśmy ją w Kole dokąd udaliśmy się pociągiem.
Poniżej na zdjęciu rowery na dworcu kolejowym podczas ostatnich przygotowań do wyjazdu.



W czasie podrózy prowadziłem ożywioną korespondecję SMS z Wąskim, co jak się okazało zaważyło na naszej, a zwłaszcza jego jeździe. Wąski był w trasie od rana i umówliliśmy się, że spotkamy się w Koninie. 
KIedy dotarliśmy do Mc Donalda w tym mieście Wąski juz straszył wszystkie dzieci buraczaną opalenizną i grubą warstwą białego czegoś na twarzy itd. Po krótkiej naradzie nastało długie błogie lenistwo. Musiało minąć 40 minut, żebyśmy ruszyli w drogę. Długie przerwy w czasie jazdy były naszym przekleństwem, ale tak to jest jak ma się do czynienia z bandą niezdyscyplinowanych cywili;-) Jako, że to moi koledzy i w dodatku dość mili nie pozostało nic innego jak czekać i patrzeć jak co rusz wymyślają, zwłaszcza Wąski, powody, żeby opóźnić wyjazd na trasę. Po części nie dziwiłem się mu, bo miał w nogach ponad 180km więcej niż my. Ale jak się chce robić życiówkę to trzeba napierać.
Z Konina dotarliśmy do Gniezna jadąc przez Witkowo. Tam, jak żeby inaczej postój, tym razem pod sklepem. Od lewej czołg Wąskiego, moja rącza Merida i wszędobylski Author Michussa.


 
Poniżej Wąski z Michussem podziwiają zachód słońca gdzieś na DK92.



W Gnieźnie dzięki nawigacji Michusa mogliśmy podziwiać wszystkie trzy katedry. NIezapomniane wrażenia ;-) Z Gniezna pomknęliśmy do Obornik Wlkp, gdzie na Orlenie był kolejny postój, oczywiście za długi. Nie pamiętam nawet ile było przerw w międzyczasie. Wiadomo na pewno, że przerwy zajęły nam ponad 5h.
Z Obornik dotarliśmy do Czarnkowa gdzie rozpoczęliśmy jazdę Doliną Noteci, która trwała do czasu skrętu na Strzelce Krajeńskie. Po drodze oczywiście kolejne postoje.



W międzyczasie Wąski zaliczył chyba smierć kliniczną, ale wyszedł z tego i kontynuowaliśmy jazdę.



W Barlinku popas na Orlenie i w parku obok, oczywiście za długi. Wąski próbuje nawet się kamuflować i upodobnić do ławki niczym kameleon, żeby tylko jeszcze trochę odsapnąć. Jak widać na zdjęciu poniżej jego próby są raczej nieudolne. Szybko wykryty wsiada na rower.



Przez Lipiany i Pyrzyce dotarliśmy do Starego Czarnowa gdzie wjechaliśmy do Puszczy Bukowej. Przedtem jednak, a jakże, jak zwykle przydługi postój na Orlenie. Na nic zdały się nawet prośby do personelu, aby wygonić ich na trasę.
Stamtąd przez Kołowo, Podjuchy i Zdroje dotarliśmy pod dom Michusa. Żeby się tam dostać trzeba pokonać pieruński jak na nasze nizinne warunki podjazd. Nic nie było jednak w stanie zepsuć nam dobrego samopoczucia. Prawie meta udokumnetowana na zdjęciu. W środku bohater eskapady. Autor zdjęcia nieznany;-)



Każdy z nas miał jakiś swój cel w dokręceniu kilku km. Każdy podszedł do sprawy honorowo i ruszył na dokrętkę z bagażem mimo, że była mozliwość zostawienia balastu u Michusa. Po kilku wspólnych km pożegnaliśmy się. Wąski zdawał się być napędzany jedynie siłą woli , mamrotał coś że obiecał Jelonie, że machnie 600 km. Człowiek wypruwa żyły dla kobiety i co z tego ma? Może niezbyt żwawo, ale z dużą dozą samozaparcia Waski ruszył nieśpiesznym tempem za Michusem.



Ja pojechałem do Stargardu kierując się przez Płonię do Kołbacza i Kobylanki, natomiast chłopaki w zależności od potrzeb mieli machnąć kilka rundek, żeby dokręcić do pożądanych dystansów.
Więcej się nie rozpisuję, bo wyczyn dnia należy do Wąskiego. Nie on się pomęczy i stworzy chwytającą za serce i trzymającą w napięciu relację o jego walce ze słabościami oraz wspaniałej postawie kolegów, którzy wspierali go przy robieniu zyciówki, która od dziś wynosi 600km. MIchuss zamknał dzień z 403km. TRochę przeciągnlismy Wąskiego po górkach, ale 600km ni erobi się codziennie i musi to zapamiętać. Brawo chłopaki !!! Słowa uznania dla Michussa, który nie tylko przez całą trasę nadawał tempo jeździe, ale również umiejętnie nawigował, dzięki czemu nie dane nam było odwiedzić ani razu miejscowości Manowce ;-)
W czasie jazdy z powodu gorąca wypiłem 10 litrów wody i izotoników, 1 litr pepsi i dużą gorącą czekoladę. Zjadłem 3 hamurgery, 2 lody, dwie paczki kabanosów, dużego hot-doga oraz 3 batony.
Wyjazd udany, kolejny raz potwierdziło się, że nie mam problemu z zarwaniem nocki na jazdę. Efekt treningowy osiągnięty m.in. za sprawą 7kg w sakwie. Było ja czuć delikatnie na podjazdach i podczas ruszania.

Więcej zdjęć jeśli dostanę coś od chłopaków. Część zapisu trasy dostanę od Michussa. Obejmuje ona odcinek od Koła do Szczecina.
Oto i zapis z Garmina Michussa.


Kategoria > 100



Komentarze
WuJekG
| 12:49 poniedziałek, 4 sierpnia 2014 | linkuj W takim skwarze powinni liczyć kilometry x1,47 ;)
Gratki! :)
gustav
| 21:38 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj to sie nazywa dobry trip! :>
Trendix
| 21:30 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj Napisałem Michałowi że jest wariat, ale wy trzej tacy jesteście :D Pozdrawiam :)
Waskii
| 21:25 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj Dobra, dobra - proszę mnie tutaj nie obgadywać :P dobrze się stało, że nie zrealizowaliśmy planu ponieważ zjawisko pogodowe zwane oberwaniem chmury nie było by takie zabawne podczas jazdy :D duży bidon do polewania ktoś odpalił z chmury :P
Mnie załatwiło pierwsze 215km które miałem pod wiatr w mocnym słońcu, zmasakrowałem szwagra, który pewnie teraz z pół roku nie wsiądzie na rower a gdy doczłapałem się do McD w Koninie to myślałem, że skończy się na uściskach dłoni ale po kwadransie odpoczynku wstąpiły wrodzony optymizm przebił się przez zmęczenie i nie widziałem tego inaczej jak "lecim na Szczecin"
4gotten
| 20:10 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj O odpowiednie tempo dbał, zdokładnością szwajcarskiego zegarka, Michuss. Czasem tylko musiałem go hamować, bo koleżka Wąski w czasie jazdy operował na portalach co nieznacznie go zwalniało ;-)
Jeżdżąc sam równiez rzadko robię przerwy.
W grupie łatwiej utrzymać wyższe tempo, jest większa mobilizacja. Kiedy jadę solo czasem po prostu mi się nie chce. Sytuacja ulega zmianie kiedy zobaczę kogoś przede mną do gonienia lub ktoś za mną usiłuje mnie dojść. Taka juz moja natura ;-)
olo
| 20:05 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj całkiem zgrabna średnia Wam wyszła. Kurde nie wiem jak to robicie, ja potrafię na 10 godzin jazdy mieć tylko np w sumie godzinę przerw, ale ciągnąć 400 km w okolicach 25 km/h to już ciężko.
michuss
| 19:33 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj eranis: Trzej muszkieterowie? Mnie cały czas chodziło po głowie "było nas trzech, w każdym z nas inna krew, ale jeden przyświecał nam cel". ;)
4gotten
| 19:32 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj Wąski to mistrz. Bez żadnego przygotowania i z długą przerwą od jeżdżenia machnął 600km. Można powiedzieć czysty spontan, który narodził się dzień przed wyjazdem. Jak nie potrafiłbym tego dokonać.
michuss
| 18:03 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj Relacja napisana tak, że kapcie mi z nóg spadły! Rewelacja! Mam nadzieję, że wybaczycie mi to błąkanie się po Gnieźnie. ;)
4gotten
| 17:58 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj To była wersja mini ;-) W głowach mieliśmy nawet start z Wawy, ale to następnym razem.
strus
| 17:46 niedziela, 3 sierpnia 2014 | linkuj Szaleńcy ,tylko podziwiać!!!!!!!!!!!
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!