Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
  • DST 84.70km
  • Czas 03:22
  • VAVG 25.16km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 128 ( 68%)
  • Kalorie 1945kcal
  • Podjazdy 323m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tour de Miedwie inaczej

Sobota, 3 maja 2014 · dodano: 03.05.2014 | Komentarze 4

Dzisiaj wyjechałem dopiero ok. godz. 11:00, po zrobieniu sobotnich porządków domowych. Objeżdżałem Miedwie, ale żeby wykręcić więcej km i nie nudzić się w drodze zaplanowałem trasę, której część jechałem pierwszy raz. Jak się okazało w czasie jazdy ostatni. Droga pomiędzy Barnimiem, a Moskorzynem równie złej jakości jak ta pomiędzy Przemoczem, a Maszewem. Na pewno średnio nadaje się na mój rower. 
Od początku warunki dyktował mocny północno-wschodni wiatr. Przez większość trasy nie przeszkadzał zbytnio. Większym utrapieniem był dziurawy asfalt choć rekompensowały to widoki. Na zdjęciu bajorko gdzieś pomiędzy Żalęcinem, a Moskorzynem. Obowiązkowo na zdjęciu kwitnący rzepak.



Od Moskorzyna do Pyrzyc jazda bardzo przednia. Wiatr dość mocno ułatwiał jazdę. Wyjeżdżając z Mechowa zdziwiłem się, że jest tam dość spora, podwójna hopka. Ostatnio, kiedy jechałem tamtędy w nocy wydawało się, że jest płasko.



Szybko przedarłem się przez Pyrzyce, gdzie nieomal wjechałem w miejscowego Julinho. Biedaczyna szukał niedopałków na chodniku. Kiedy wypatrzył jeden na DDR tak gwałtownie rzucił się na niego, że prawie wjechałem mu kołem w żebra. Za Pyrzycami tempo spadło, choć nie martwiło mnie to zbytnio. W planie miałem nie przekraczać 130 HR, miałem....
Jechało się znośnie. Trzeba było tylko zachować czujność, bo wiatr czasem motał mną na boki. Na szczęście pobocze na "starej" DK3 jest megaszerokie. Przejeżdżając przez Stare Czarnowo miałem nadzieję, że w jednym ze sklepów uda mi się kupić batona "Skrzat" - źródło mocy Strusia. Niestety, wszytkie sklepiki były zamknięte, za to udało mi się cyknąć fotkę "rewitalizowanej" stacji benzynowej. 



Po skręceniu w prawo w kierunku Kołbacza zaczęła się najtrudniesza część jazdy, pod dokuczliwy wiatr. Zwolniłem tempo kontrolując tętno na pulsometrze. Plan zawalił się kiedy jadąc przed Bielkowo spostrzegłem przede mną kogoś na szosówce. Jechał nieśpiesznie, tak, że zbliżałem się do niego dość szybko, dochodząc go na podjeździe za Bielkowem. Był ubrany nietypowo jak na szosowca. Zwykłe buty, pedały z noskami, bluzo-kurtka z kapturem pełniącym w tym przypadku rolę spadochronu hamującego. Do tego bez kasku i okularów. Ot ktoś zaczynający chyba przygodę z szosą. Co chwila zmieniał chwyt nie mogąc zdecydować się jak złapać kierownicę. Kiedy go wyprzedzałem, przywitałem się i pojechałe dalej. Chyba uraziłem jego ego, bo za kilka chwil usłyszałem chrzęst łańcucha i rowerzysta na kanarkowej szosie Felt wyprzedził mnie gnając ponad 30km/h. Z kolei mnie tknęło i ruszyłem w pogoń. Po krótkim pościgu przy prędkości ok. 36km/h mój nowy kolega zaczął tracić rezon. Może myślał, że już mnie odstawił? Spiąłem się i  wyprzedziłem go na wysokości leśnego osiedla w Kobylance gnając ponad 30km/h pod wiatr. Pulsometr wariował, tętno ponad 160. Po skręceniu w Kobylance  na DDR kolegi już nie widziałem, ale pomyślałem, że przecież moglibyśmy pojechać razem dając sobie zmiany. Zwolniłem i poczekałem aż do mnie dojedzie. Niestety, kolega miał chyba mniejsze pojęcie o jeździe szosowej w grupie niż ja. Za nic nie dawał zmian trzymając się za mną. Może gdybym mu powiedział? Ale ja przecież się nie proszę.
Taka sytuacja trwała aż do bramy ośrodka OSiR. W międzyczasie tempo spadło, bo na DDR pojawiło się mnóstwo nieprzewidywalnych rowerzystów, rolkarzy i pieszych. Obrazu chaosu dopełniali kierowcy samochodów, którzy znienacka przejeżdżali przez DDR chcąc wjechać chyba na samą plażę nad Miedwiem. Przed wjazdem do Werandy pan w fordzie całkowice zablokował DDR. Skończyło się na przyjaznym upomnieniu poprzez klepnięcie w klapę bagażnika. Kolega cały czas trzymał się z tyłu, na moim kole. W końcu zmęczony i przegrzany, cały czas jechałem " na długo" w grubej bluzie, zwolniłem mocno. Kolega zrównał się ze mną, zagadał coś o okularach, że źle się bez nich jedzie. Po moim fortelu wysunął się na przód.



Nie trwało to długo, bo przy okazji wyprzedzania dwóch rowerzystek jadących całą szerokością DDR znowu przepuścił mnie do przodu i jechał już tak aż do skrętu w ul. 9 Zaodrzańskiego Pułku Piechoty (łatwiej Garażową). Wymęczył mnie całkowicie , bo za nic nie chciałem odpuścić i zwolnić bo to przecież nie w moim stylu, żeby wymiękać. Nie wiem jaka będzie moja dyspozycja jutro. Mam w planie trochę dłuższą trasę.
A jak kupię w końcu szosówkę to wszytkim pokażę, taki rower to sam jedzie i to szybko ;-)
W czasie jazdy zjadłem dwa batoniki i popiłem to 0,75 litra wody mineralnej. 


Kategoria <100



Komentarze
Jarro
| 12:46 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj A to sorry mam nadzieję, że żona nie czyta bikstata :). Różnica trochę jest i jak poważnie chcesz pojeździć na szosie to musi być fachowy rower nie ma dwóch zdań. Co do geometrii, ja na początku pojeździłem trochę na za dużej Meridzie a teraz mam speca "mój rozmiar" i kurcze... wygodniej mi był na meridzie. Wszystko to kwestie indywidualne.
4gotten
| 08:58 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj Mi nie było do śmiechu kiedy zamęczałem się, żeby go urwać. Wydaje mi się, że to jego początek przygody z takim rowerem. Na szosowe fatałaszki przyjdzie pewnie jeszcze czas.
Szosy nie demonizuję, ale dyskredytując Speedera np przed żoną przygotowuję grunt pod zakup kolarki ;-) W Speedrze geometria nie ta, poza tym jest na mnie trochę za duży. Kupując go miałem blade pojęcie o geometrii i rozmiarach ram. Jakoś uratowałem się trochę m.in. wymianą mostka na bardzo krótki, ale w dalszym ciągu to nie to.
Jarro
| 08:23 poniedziałek, 5 maja 2014 | linkuj Ja to bym tak szosy nie demonizował, Twój speeder to też prawie szosa, tyle, że z prostą kierownicą. U mnie np różnica w średniej między trekkingiem a szosą to jakieś 4 km/h. Jakoś sama nie chce jechać :). A gostek śmieszny w tej bluzie z kapturem ale łydę ma :)
strus
| 19:02 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Skrzaty dostępne są w sklepie na dole z prawej strony ,a ja staram się na chrzęst łańcucha nie reagować , chodź nieraz zdarza się że mnie poniesie.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!