Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1149.72 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:45:52
Średnia prędkość:24.13 km/h
Maksymalna prędkość:42.50 km/h
Suma podjazdów:2341 m
Maks. tętno maksymalne:178 (94 %)
Maks. tętno średnie:133 (70 %)
Suma kalorii:21175 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:49.99 km i 2h 24m
Więcej statystyk
  • DST 181.00km
  • Czas 07:33
  • VAVG 23.97km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 178 ( 94%)
  • HRavg 131 ( 69%)
  • Kalorie 4596kcal
  • Podjazdy 780m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolny Śląsk w trybie awaryjnym

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 4


Ostatni tydzień miał być przygotowaniami do weekendowej jazdy z Wąskim. Pdczas jeżdżenia odczuwałem brak mocy. Jak się okazało było to zwyczajne przeziębienie. Przez czwartek i piątek kurowałem się Febrisanem i herbatą z cytryną. Pomogło średnio, ale chęć jazdy była duża. 
Jako, że kolega się nie odezwał wyruszyłem w sobotę o 06:30 samotnie. Jechałem powoli, żeby nie zamęczyć się na początku. Nie wiedziałem w ogóle czy dam radę przejechać zakładaną trasę. Nieśpiesznym tempem przejechałem przez Pogorzeliska mijając po drodze ciekawy kościółek.


W Chocianowie przejechałem obok parku, w którym od lat niszczeje ciekawy pałac



i dojechałem do Chojnowa gdzie skręciłem w lewo i lokalnymi drogami ruszyłem na Legnicę. Sam dojazd do Chojnowa bardzo przyjemny, ok. 2 km łagodnego zjazdu, jednak wcześniej w Rokitkach i Czernikowicach musiałem wjeżdżać ponad 1,5 km pod górę.
Na zdjęciu zjazd do Chojnowa, w oddali widać miasto.



Nie byłem w tym mieście wiele lat. Darzę je sentymentem, ale na zwiedzanie nie było czasu, bo przez półgodzinne opóźnienie na samym starcie. Kilka fotek i ruszyłem dalej.
Zamek Piastowski w Legnicy



Kościół Mariacki w części starego miasta zamienionej na deptak - świetnie to wygląda.



No i dworzec PKP - nic się nie zmieniło od wielu lat. Często z niego korzystałem podróżując na trasie Legnia - Głogów.



Przy wyjeździe z miasta zorientowałem się, że pomyliłem drogę. Szybko zawróciłem i obrałem właściwy kierunek. W pobliżu Prochowic przeciąłem DK36 i ruszyłem w kierunku Ścinawy. Od tego momentu zaczęły się problemy z wiatrem. Narastał na sile i wiał prosto w twarz. Moją męczarnię rekompensował widok i zapach pól rzepaku.



Pomiędzy Lisowem a Ciechanowem kostka brukowa we wisokach to była codzienność.



W Ścinawie przekroczyłem Odrę i skierowałem się na północ do Ciechanowa, gdzie zamierzałem wrócić na zachodni brzeg Odry jadąc po nowym moście.

Most w Ścinawie.



W międzyczasie zrobiłem sobie postój i przebrałem się w lżejsze ciuchy. Przy okazji sprawdziłem co skrzypi mi w okolicy suportu. Pewnie coś z korbą, ale nie miałem pewności. Cykanio-trzaski towarzyszyły mi praktycznie od Chojnowa i tak już zostało do samego końca. Umordowany jazdą pod wiatr dotarłem w końcu do Ciechanowa i przekroczyłem Odrę.
Sam most robi wrażenie, ale jest rzadko wykorzystywany. Drogi do niego prowadzące są w opłakanym stanie i tak wąskie, że ciężarówki i pojazdy powyżej 12ton nie mają czego tam szukać.



Do bazy zostało tylko 50km i wiatr miał juz bardziej pomagać niż utrudniać. Mimo, że często wiał mi w plecy to i tak nie umiałem z tego skorzystać, byłem zbyt zmęczony.
Po minięciu Rudnej skierowałem sie do Polkowic objeżdżając zbiornik Żelazny Most od północy. Kiedy ponownie mordowałem się z wiatrem u podnóża zbiornika minęło mnie dwóch szosowców. Skorzystałem z okazji i siadłem im na koło.



Jak się okazało w ostatecznym rozrachunku było to nierozsądne ale cóż to była za jazda. Panowie początkowo chcieli mnie zgubić przyśpieszając lub cisnąć mocniej pod górkę, ale nie poddawałem się. Przed Grodowcem trochę mi odjechali, ale kiedy zobaczyli przed Żukowem, że wciąż za nimi pędzę niczym zbłąkany burek ulitowali się i nieco zwolnili abym mógł dołączyć. W Grodowcu cyknąłem zdjęcie sanktuarium, ale goniąc "uciekające koło" wyszło średnio.



 Porozmawialiśmy trochę. Namawiali mnie żebym pojechałęm z nimi do Głogowa, ale po ponad 10 km pogoni za nimi miałem już mroczki przed oczyma. Grzecznie podziękowałem, ale skręciłęm w lewo i przez Guzice i Trzebcz dojechałęm do Polkowic. Odcinek od rozstania z szosowacami do samych Polkowic to było dochodzenie do siebie po mordędze. Dobiło mnie jeszcze to, że do samych Polkowic cały czas bylo pod górę. 
Na szczęście póxniej było już z górki i z wiatrem. Okazało się , że przez jazdę z Panami średnia mi podskoczyła i postanowiłem, wbrew rozsądkowi, powalczyć o 24km/h. Udało się.
W trakcie jazdy wypiłem 2,5 litra izotnika i zjadłem 6 batonów. Przejażdżaka byłaby przyjemniejsza gdyby nie zła nawierzchnia na dużej części trasy. Najgorzej było od Chojnowa do Lisowa. NIe szło utrzymać równego tempa przez dziury i łaty na jezdni. Pozytywem jazdy jest to, że nie boli mnie juz gardło i temperatura wróciła do 36,6. Jeśli i się nie pogorszy to wieczorem wrzucę kilka zdjęć z trasy. Teraz można je obejrzeć na Sports Trackerze.
Czas brutto wyniósł 8h14m, netto 7h33m. Na postojach wytopiłem 41 min. 




  • DST 40.10km
  • Czas 01:43
  • VAVG 23.36km/h
  • Temperatura 1.0°C
  • HRmax 133 ( 70%)
  • HRavg 110 ( 58%)
  • Kalorie 695kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 0

W dalszym ciągu mój organizm przełącza się w tryb awaryjny, chociaż dzisiaj chodziło głównie o km, a nie jakiś trening.
Wczoraj na niedzielne koła założyłem opony treningowe, a Conti GP 4-Season po serwisie odłożyłem na półkę. Niech odpoczną, bo w tym tempie do MP nic z nich nie zostanie, nie wspominając już o BBT. Muszę jeszcze oddać w końcu do serwisu koła treningowe, niech chcę eksploatować niedzielnych kół cały czas. Jak już piasty zostaną naprawione to wszytko wróci do normy, tzn Conti GP 4-Season z półki na koła niedzielne, a Conti Tour Plus na stare koła.




  • DST 11.43km
  • Czas 00:28
  • VAVG 24.49km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Środa, 16 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 0




  • DST 40.04km
  • Czas 01:40
  • VAVG 24.02km/h
  • Temperatura 5.0°C
  • HRmax 145 ( 77%)
  • HRavg 122 ( 64%)
  • Kalorie 872kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

km c.d.

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0

Wieczorem jechało się lepiej, chociaż wciąż odczuwam w kolanach dolegliwości po piątkowej piłce. 
Wypady do Niedźwiedzia przestają mi wystarczać. Wolałbym jeździć rzadziej, ale dłuższe trasy.




  • DST 49.76km
  • Czas 02:05
  • VAVG 23.88km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • HRmax 140 ( 74%)
  • HRavg 116 ( 61%)
  • Kalorie 920kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

PRF

Wtorek, 15 kwietnia 2014 · dodano: 15.04.2014 | Komentarze 0

Coś dzisiaj nic mi nie szło. Pierwszy raz tak  miałem że nie sposób było się rozkręcić. Serce za nic nie chciało wejść ponad 130 hr, a nogi nie chciały kręcić mimo braku uczucia zmęczenia. Do końca pogrążył mnie mocny i chłodny zachodni wiatr, który studził resztki mojego zapału. Nic, spróbuję jeszcze wieczorem.
Dystans powiększony o 1.5 km. Zapomniałem włączyć na starcie Sports Trackera. Zorientowałem się dopiero na ul. Niepodległości.
EDIT: dodany dzisiejszy powrót z pracy. Wiało tak mocno, że na ul. Różanej przekroczyłem niechcący dozwoloną prędkość o 18km/h.




  • DST 184.04km
  • Czas 07:39
  • VAVG 24.06km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 170 ( 90%)
  • HRavg 127 ( 67%)
  • Kalorie 4209kcal
  • Podjazdy 895m
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nocna rundka

Niedziela, 13 kwietnia 2014 · dodano: 13.04.2014 | Komentarze 4

Nocny wypad po okolicy od 20:20 do 04:50. Czas brutto 8h30m, netto 7h39m. Nie udało się wykręcić 200km, ale nieprzewidziane przeszkody pokrzyżowały trochę szyki  w trakcie jazdy i na więcej nie wystarczyło czasu. Dane spisane z licznika bo Sports Tracker kilka razy gubił sygnał w lesie, no i mnie zdarzyło się nie włączyć kilka razy "continue" po postoju. Trochę więcej opisu później.
OPIS:
W weekend chciałem w sumie przejechać ok. 200km, dzieląc to na trzy razy w związku z innymi obowiązkami: 1/3 w sobotę wieczorem, 1/3 w niedzielę rano i reszta w ten sam dzień wieczorem. Szybko zrewidowałem plany i postanowiłem przejechać się trochę dłużej w nocy. Trasa była wcześniej zaplanowana, tylko, że chciałem ją wcześniej przejechać w ciągu dnia. Znałem ja na pamięć więc nie obawiałem się, że mogę zgubić się w nocy.
Po krótkich przygotowaniach i spakowaniu sakwy wyruszyłem w drogę ok. 20:20. Droga na początku wiodła DK 20 do Węgorzyna. Jeszcze przed wyjazdem ze Stargardu zaczęło mnie przewiewać. W Chociwlu na Orlenie nałożyłem bluzę z membraną, pod kask włożyłem czapeczkę i przy okazji wyregulowałem przednią lampkę, która świeciła za nisko.
W Węgorzynie skręciłem w kierunku Recza, jadąc DW 151. Po drodze przejechałem przez Ińsko, gdzie wataha złożona z trzech dużych i dwóch mniejszych psów chciała posmakować moich łydek. Szczęśliwie dość szybko zrezygnowały z pogoni.
W Ciemniku jakość drogi drastycznie się pogorszyła, ale i tak nie było źle. Poza tym w moim przypadku noc wygładza asfalt i przy okazji zmniejsza nachylenie podjazdów.
W Reczu zaplanowałem postój na Orlenie, żeby zjeść hot – doga. Ostatnio kiedy jechałem z Wąskim 200+ taka przekąska bardzo pozytywnie wpłynęła na moją psychikę i dodała mi sił. Niestety, na stacji była właśnie przerwa techniczna, która miała trwać jeszcze ponad 25 minut. Postanowiłem kontynuować jazdę i zatrzymać się na następnym Orlenie w Choszcznie. Przed miastem, w Sułowie, z ciemności wychynął bardzo agresywny brytan, który nie chciał chyba tylko pobawić się w ganianego. W strachu nacisnąłem na pedały tak mocno, że coś strzeliło mi w łydce. Psa w końcu z gubiłem, chyba dzięki zjazdowi inaczej mógł zatopić kły w mojej stopie. Przykrą konsekwencją incydentu z psem był piekący ból łydki już do końca podróży.Los dalej mi nie sprzyjał. W Choszcznie nie było hot – dogów, sprzedaż odbywała się tylko przez okienko i nie można było skorzystać z toalety. Bardzo wkurzony ruszyłem dalej i przez Piasecznik i Dolice dotarłem do Pyrzyc. Wcześniej, jeszcze Lubiatowie wymieniłem baterie w lampce. Aku wytrzymały na pełnej mocy 5,5 h. Całkiem sporo. Etap od Choszczna to jazda pod coraz mocniejszy wiatr, który zwiastował zmianę pogody.
Dojeżdżając do Pyrzyc zadecydowałem, że jeśli na Orlenie nie będzie hot – dogów, wracam najkrótszą droga do domu. Hot dogi na szczęście były, uraczyłem się również gorącą czekoladą. Jednak wcześniej musiałem przekonać grupkę podchmielonych młodzieńców, żeby nie próbowali ujeżdżać mojego roweru, który zostawiłem przed wejściem do stacji. Siła argumentów nie pomagała, ale groźba użycia argumentu siły w postaci moich gadżetów obronnych pomogła. Żeby nie kusić losu zaparkowałem rower w środku.
Po posiłku ruszyłem w dalszą drogę kierując się do domu przez Stare Czarnowo, Kobylankę i Zieleniewo. Za Pyrzycami do wiatru dołączył ulewny deszcz. Po ok. 7 km byłem cały mokry, ale mając do domu niecałe 40 km nie traciłem już czasu na przebieranie się. Poza tym byłem dość rozgrzany i nie odczuwałem zbytnio chłodu. Moim sprzymierzeńcem była temperatura powietrza, dość wysoka, bo oscylująca w granicach 7-8 stopni.
Zjeżdżając do Kołbacza chciałem się rozpędzić i zrzuciłem łańcuch na blat. Na nieszczęście łańcuch spadł, owinął się wokół ramienia korby i zaklinował między nią, a blatem. Sytuacja wyglądała beznadziejnie. Próby uwolnienia łańcucha kończyły się niepowodzeniem, grożąc przy okazji uszkodzeniem wózka przerzutki. W końcu doznałem olśnienia. Szczęśliwie spinka łańcucha nie była częścią „węzła gordyjskiego”. Rozpiąłem ją i po kilku minutach łańcuch był uwolniony.
Ostanie km to walka ze „średnią”. Mimo piekącej łydki starałem się jechać na tyle szybko, żeby średnia nie spadła poniżej 24 km/h. Udało się.
W czasie całej jazdy wypiłem 1 litr izotonika, gorącą czekoladę, zjadłem 4 batony, dwie paczki sezamków i jednego hot – doga.
Przez niepotrzebne postoje w Chociwlu, Reczu i Choszcznie oraz przygodzie z pijaczkami i łańcuchem nie miałem już czasu, żeby dokręcić do 200km. Mimo wszystko jestem zadowolony, o pierwszy raz jechałem tak długo w nocy i w dodatku przy niezbyt sprzyjających warunkach.
Ruch samochodów: umiarkowany na DK20, na pozostałych znikomy. Nic tylko jeździć nocą. Trzeba nawiedzić Wałcz o takiej porze.
Myślę o powtórce, jednak przygody z psami trochę mnie zniechęcają. Trzeba pomyśleć o czymś odstraszającym, bo jazda przez wioski z pałką teleskopową nie należy do wygodnych, ajej skuteczność, poza dodawaniem otuchy jest dyskusyjna.





  • DST 21.40km
  • Czas 01:05
  • VAVG 19.75km/h
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD x 2

Piątek, 11 kwietnia 2014 · dodano: 11.04.2014 | Komentarze 0

W czwartek przewiozłem z domu do pracy 10 kg żelastwa. Hantle zalegały mi w domu, a kolega chce trochę przypakować przed sprawdzianem z w-f. Nic się urwało, a bagażnik mimo, że mocno poprzecierany na rurkach przez mocowanie sakwy, nie złamał się. Jest juz jednak najwyższy czas poszukać jakiś nowy, najlepeij stalowy.




  • DST 48.90km
  • Czas 02:02
  • VAVG 24.05km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 144 ( 76%)
  • HRavg 108 ( 57%)
  • Kalorie 855kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ze Szczecina

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 1

Droga powrotna to inna bajka. Było bardzo ciepło, a wiatr pomagał mi w jeździe praktycznie do samego Stargardu. Pilnując, aby się regenerować jechałem spokojnym tempem. Jak duży wpływ miał wiatr na jazdę najlepiej widać po średnim pulsie. Przez większość trasy tylko kilka razy wszedłem w strefę, a tak to lajtowo, tętno w ok. 95-110. 
Na drogę powrotną wybrałem trasę, którą niegdyś pokonywałem do pracy samochodem. Dużo mniej świateł. Między innymi dzięki temu mimo, że droga powrotna była dłuższa to czas jazdy był krótszy niż rano. Oczywiście rowerem nie mogłem wjechać na autostradę, dlatego w Podjuchach skręciłem w lewo i dojechałem do ul. Struga. Tam pomyślałem, że wpadnę do przedstawicielstwa Canyona przymierzyć moją pierwszą szosówkę i sprawdzić przy okazji, czy moje koła z oponami 700x28 zmieściłyby się w jej widłach. Szybko zmiarkowałem się, że i rower, i ja wyglądamy jak siedem nieszczęść, dlatego zrezygnowałem. Było za późno, żeby wrócić na ul. Struga dlatego podróż kontynuowałem DDR wzdłuż jezdni wspomagającej. 
W Stargardzie zajechałem jeszcze na myjnię i potraktowałem rower i sakwy wodą pod wysokim ciśnieniem.

Zapomniałem wcześniej napisać, że w minioną sobote wyregulowałem w końcu przednią przerzutkę. Coś mi w niej nie pasowało. Po przestudiowaniu dokumentacji technicznej Shimano zauważyłem, że przerzutka jest ponad pół centymetra za wysoko. Po godzinnej walce udało się wszystko ustawić jak należy. Nie wiem jak mogłem wcześniej jeździć z takim felerem. Między innymi z tego powodu wstałem w niedzielę rano póxniej, bo spontaniczna walka z przerzutka zakończyła się ok. 23:00. Uwielbiam moje wymówki ;-)




  • DST 46.70km
  • Czas 02:06
  • VAVG 22.24km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • HRmax 156 ( 82%)
  • HRavg 117 ( 62%)
  • Kalorie 957kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Szczecina

Poniedziałek, 7 kwietnia 2014 · dodano: 07.04.2014 | Komentarze 0

Poranny wyjazd do Szczecina. Po drodze zajechałe do biura, żeby zabrać służbowe łachy i materiały na spotkanie.
Dzień wczesniej przymocowałem bagażnik dając sobie spokój z błotnikami. No przecież miało prawie wcale nie padać. Rzeczywistość okazała się inna. Padało całą drogę. Zanim dojechałem na miejsce byłem cały mokry i pokryty drogowym brudem. Rower z sakwami przedtsawiał obraz nędzy i rozpaczy. Na szczęście ubrałem szybkoschnące fatałaszki, tak że w drodze powrotnej ubranie było tylko wilgotne.
Sama jazda przez Szczecin gorsza niż myslałem. Duży ruch, sporo korków. Odniosłem wrażenie, że ulice się zwęziły. Na każdy światłach pojazdy stały tak że nie sposób było przesunąć się do przodu. Podróż zdawał się trwać wieczność. Inna sprawa, że celowo nie sprężałem się. Czułem lekkie osłabienie po weekendzie i chciałem odpocząć.




  • DST 76.70km
  • Czas 02:59
  • VAVG 25.71km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 164 ( 87%)
  • HRavg 126 ( 67%)
  • Kalorie 1688kcal
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rano przed sumą

Niedziela, 6 kwietnia 2014 · dodano: 06.04.2014 | Komentarze 1

Jak zwykle ciężko mi się wstawało. Znalazłem tysiąc powodów, żeby opóźnić wyjazd o 3 godziny. Znowu km przegrały z lenistwem i zdrowym rozsądkiem. Jutro czeka mnie wyjazd służbowy do Szczecina to trochę nadrobię - oczywiście rowerem.
Wystartowałem ok. 06:45. Musiałem być w domu najpóźniej trzy godziny od startu. Plan trasy układałem na bieżąco. Pierwszy spontan to jazda do Zieleniewa przez Żarowo i Grzędzice. Później tradycyjnie już Reptowo, Niedźwiedź i Motaniec. Na węźle wjechałem na DK 10 i ruszyłem w kierunku Szczecina. Po wjechaniu do miasta kilka razy zabierałem sie do zawracania, w końcu na rondzie pod estakadą na ul. Struga zrobiłem nawrot i pojechałem w kierunku domu. W Płoni okazało się, że mam jeszcze trochę czasu i mógłbym dokręcić więcej km jadąc "starą DK3" do Kołbacza. Warunek był jeden, musiałem trochę przyśpieszyć. Plan się powiódł. Czas jaki miałem do dyspozycji wykorzystałem niemal co do sekundy i zdążyłem do domu na czas.