Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi 4gotten z miasteczka Stargard. Mam przejechane 30581.47 kilometrów w tym 199.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 45672 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy 4gotten.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2011

Dystans całkowity:1434.68 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:62:38
Średnia prędkość:22.91 km/h
Maksymalna prędkość:62.40 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:65.21 km i 2h 50m
Więcej statystyk
  • DST 102.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 27.32km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

"Tour de Miedwie" - zygzakiem

Poniedziałek, 4 lipca 2011 · dodano: 04.07.2011 | Komentarze 0

Od razu po pracy wyruszyłem do domu okrężną drogą dookoła jez. Miedwie.Miałem jechać przez Jęczydół, Bielkowo i Kołbacz, ale już w trakcie wpadłem na pomysł, żeby przekroczyć 100 km, ot taki spontan. W tym celu ruszyłem starym śladem DK10 w kierunku Szczecina. W Motańcu nie mogłem wjechać na dwupasmówkę, bo jest zakaz, ale już jadąć od Niedżwiedzia takowego zakazu brak. Tak też uczyniłem i nadrabiając trochę drogi, po jakimś czasie byłem już na dwupasmówce. Tuż po wjeździe na drogę minałem pojazd ITD stojący w zatoczce autobusowej. Pomachałem panom szykującym się do polowania na Tiry i ruszyłem przed siebie. W Płoni skręciłem na starą DK3 i tuż za znakiem oznajmiającym koniec Szczecina skręciłem w prawo do Puszczy Bukowej. Chciałem przez Dobropole Gryfińskie dojechać do Starego Czarnowa i wrócić na starą DK3. Okazało się to trudniejsze niż myslałem. Musiałem co chwila zatrzymywać się w puszczy, żeby znależć właściwą drogę. Oznaczeń brak. Na szczęście droga przez las była super komfortowa z zakazem ruchu dla wszystkich pojazdów z wyłączeniem Lasów Państwowych i rowerów. Czułem się zaszczycony. Cała droga dla mnie, no prawie. Minął mnie jeden rowerzysta na kolarce. Po małym kluczeniu w puszczy dotarłem do Dobropola i dalej już było z górki, dosłownie i w przenośni. W Pyrzycach zrobiłem pitstop na Orlenie, przejechałem się przez miasto i na drugim rondzie zawróciłem w kierunku Stargardu. Za Okunicą odbiłem w lewo na Wierzbno, bo brakowało mi kilometrów do setki. Pózniej wróciłem do Obrytej. Po drodze spotkałem parę rowerzystów, kobietę i mężczyznę podrózujących na rowerach poziomych, z którymi wymieniłem pozdrowienia. W Warnicach skręciłem w kierunku lotniska, bo wciąż brakowało mi kilometrów. Na trasie dojazdowej do płyty spotkałem rowerzystę na MTB,nie odpowiadało mu, że jechałem za nim, więc zatrzymał i mnie przepuścił, nie wiem o co mu kaman? Po wymyślnym kluczeniu, nabijając kilometry w końcu przekroczyłem 100 km i dotarłem do domu. Na koniec czyszczenie i smarowanie napędu i do domu. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku pokonam 200 km, amoże nawet więcej. Dużo zależy od roweru, który nie do końca spełnia moje oczekiwania.




  • DST 41.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 30.75km/h
  • VMAX 46.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Speeder
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cel-zarżnąć korbę.

Piątek, 1 lipca 2011 · dodano: 01.07.2011 | Komentarze 0

Niestety, mój używany rower niedomaga w dalszym ciągu. Okazało się, że poprzedni właściciel nie zwracał uwagi na luzy na korbie i ich nie likiwdował. Postanowiłem zużyć korbę do końca i pojechałem na przejażdżkę. Pogoda nie była sprzyjająca, podmuchy wiatru dochodziły do 10 m/s. Pojechałem drogą do Obrytej, tam skręciłem do Reńska, następnie przez Warnice i Dębicę dojechałem do Koszewa. Cisnąłem ile sił w nogach. Poraz kolejny przekonałem się, że jak się chce to można jechać szybciej chociaż ciało zdaje się mówić co innego. W Koszewie omal nie doszło do kolizji z podchmielonym "lokalsem", który nagle sprzed sklepu wyszedł na jezdnię wprost przed mój rower. Zahamowałem z piskiem tylnego koła, omal na niego nie wpadłem. Na szczęscię obyło się bez ofiar. Od Koszewka jechało się całkiem dobrze wiatr trochę przeszkadzał, ale równa nawierzchnia rekompensowała trudy jazdy pod wiatr. Od Skalina zaczęła się przyjemna część trasy, wiatr wiał z boku i w plecy. Bez trudu mogłem jechać około 40 km/h. Przemknąłem czerwoną drogą obok Bridgestona i po niespełna półtorej godziny błem w domu. Średnia wyszła bardziej niż przyzwoita, ale wchodząć po schodach nogi miałem "drewniane". Celu nie udalo się osiągnąć, korba trzyma się nad wyraz dzielnie. Nowa, którą będę miał w przyszłym tygodniu będzie musiała poczekać na montaż. Stara jeszcze daje radę.